Young Leosia w ciągu zaledwie roku od premiery swoich Hulanek, postanowiła rozstać się z macierzystą wytwórnią i robić na własny rachunek. Założyła własny label, rozkręciła solową karierę swojej byłej hypemanki Bambi wydając jej debiutancki album i robiąc z nią EPkę (która do dziś wykręca jakieś kosmiczne wyniki w streamingach), udzielała się gościnnie u Zeamsona czy Kubi Producenta, wzięła udział w największym kolektywie rapowym w Polsce… generalnie działo się dużo, tylko samej Leosi było w tym wszystkim najmniej. Pytana wielokrotnie o własny pełnoprawny longplay, kazała tylko czekać. Aż wreszcie ogłosiła, na początku miesiąca, że album wychodzi jeszcze w październiku. Czy warto było czekać na Atmosferę? Śmiem sądzić, że nie.
Atmosferę od Hulanek różni w zasadzie wszystko. Hulanki instrumentalnie to był przede wszystkim dancehall, reggaeton, club, trochę nawet wpływów latino. Co finalnie dawało całkiem przyjemny do słuchania materiał oraz naprawdę taneczny i przebojowy. Atmosfera tymczasem… przypomniała mi wszystkie najgorsze momenty z ostatniego albumu Katy Perry. Debiutancki longplay Sary to dance-popowy koszmarek, który nawet nie ma potencjału przebojowości. Jasne, możemy o Szklankach mówić sporo złych rzeczy – ale ten kawałek od razu się wgryzał w łeb i jest kurewsko zaraźliwym earwormem. W warstwie tekstowej wręcz naiwnym do bólu – ale earwormem. Trwająca niemal pół godziny Atmosfera nie ma nawet połowy jednego tak przebojowego kawałka.
Cechą nadrzędną popu jest to, żeby był zapamiętywalny. Niekoniecznie przebojowy – ale zapamiętywalny, miał w sobie tzw. „coś”, co nam utkwi w głowie jak najszybciej. Ja po trzech posiedzeniach z tym albumem nie pamiętam z niego nic. Gdyby Atmosfera wyszła spod szyldu kogoś mniej znanego lub debiutantki, to najpewniej by przeszła bez echa. Jasne, że album zdobył platynę w preorderze i pewnie zadebiutuje na OLiS w pierwszej trójce. Bo Leosia wciąż ma hordy oddanych fanów. Tylko mam obawy sądzić, że długo tam nie posiedzi. Singiel Delay ma dziś na YT – po trzech tygodniach od premiery – mniej niż pół miliona wyświetleń, a Złoty Piasek (oba utwory ukazały się tego samego dnia) – 764 tysięcy. Dla porównania: podopieczna Sary, Bambi, ze swoim ostatnim singlem wydanym zaledwie tydzień później ma ich już 737 tysięcy. Uczennica przerosła mistrzynię?
Leosia już w zapowiedziach mówiła, że Atmosfera ma ją odciąć od estetyki stricte rapowej. Tylko, że… Sara nigdy w niej tak na 100% nie siedziała. No, chyba że samo „rapowanie” Leosi już podciągało pod ten gatunek. Ale bądźmy szczerzy – flow naszej początkującej wtedy artystki pozostawiało sporo do życzenia. Może sama zainteresowana zdała sobie z tego sprawę, więc na Atmosferze postanowiła być bardziej śpiewna niż wygadana. Sęk w tym, że ze śpiewaniem też nie jest u Leosi najlepiej, dlatego głównym „instrumentem” na albumie jest autotune. Podkręcony momentami do przesady i Sara przez większość tej półgodzinnej gehenny brzmi jak robot niżli człowiek.
Kiedy jeszcze w 2022 wyszedł CROWD – pierwszy singiel wydany sumptem Leosi, który już wtedy (według zapowiedzi prasowych) miał zwiastować nowy album – jeszcze można było się spodziewać nie tyle co kontynuacji Hulanek, a ich rozwinięcia. Bo tamten materiał wtedy brzmiał ciekawie w porównaniu do reszty rapowego rynku. Dzisiaj Sara z Atmosferą nie ma w sobie nic charakterystycznego co by jej dawało jakiś wyróżnik. Widać, że tamta Young Leosia odeszła wraz z jej różowymi niegdyś włosami.