To już naprawdę LAST Christmas, czyli świąteczne albumy 2020, cz. 2

To już naprawdę LAST Christmas, czyli świąteczne albumy 2020, cz. 2 post thumbnail image

O tym, że mój jeszcze z listopada wpis o świątecznych albumach będzie miał drugą część – to wiedziałem już w trakcie pisania go. Tylko naprawdę nie spodziewałem się, że do wyjdzie tych płyt/EPek aż tyle, i że aż tyle jeszcze mogłem przegapić. I tyle, że nie będę miał czasu skończyć tego jeszcze w 2020 pochłonięty pracą i przygotowaniami do Bożego Narodzenia.
A ponieważ choinki jeszcze stoją w domach i centrach handlowych, a jakieś resztki karpia i pierogów pewnie leżą w waszych lodówkach, to zróbcie sobie jeszcze święta z albumami tego sezonu.
Poprzednia część – tutaj.

Tori Kelly

Tori to jeden z najcudowniejszych głosów amerykańskiego gospel/R&b. Jej debiutancki album Unbreakable Smile trafił na drugie miejsce Billboardu, a kolejny przyniósł jej pierwsze nagrody Grammy. A Tori Kelly Christmas jest jej czwartym albumem, który zapewne narodził się z pomysłu, że promocja zeszłorocznego została pogrzebana przez pandemię. Szkoda tylko, że artystka się nie wysiliła, bo na 13 utworów tylko dwa nie są świątecznymi standardami, a i one same jakoś nie porywają. Jedyne co ten album wyróżnia, to zdecydowanie głos Tori. W jej wykonaniu nawet ograne Let It Snow czy Sleigh Ride brzmią wyjątkowo. Dla najlepszej świątecznej atmosfery polecam zobaczyć dostępny na YT koncert z tym materiałem.


Poppy

Zmieniamy klimat o 180 stopni. Poppy, która zaczynała w 2017 jako YouTuberka – której niespecjalnie dało się traktować poważnie – dziś już niespecjalnie przypomina tamta słodką electro-popową dziewczynkę. Stylistycznie skręciła w stronę… metalu i industrial rocka. Ale spokojnie – na świątecznej EPce nie ma przysłowiowego „darcia ryja”. Jest za to dużo akustycznej gitary i tekstów o tym, że Boże Narodzenie niekoniecznie będzie wesołe. Poppy mówi wprost: tęskni za bliskimi, ale nie będzie w stanie przyjechać na święta do domu. Bardziej adekwatnej świątecznej muzyki nie nagrał chyba nikt inny w tym sezonie. Szczerze polecam.


Sabrina Claudio

Tym razem artystka, która wielką karierę ma jeszcze przed sobą. 24-letnia Sabrina Claudio ma na koncie pierwsze albumy i mixtape’y, ale mam wrażenie, że to właśnie Christmas Blues pokazuje, jakie drzemie w niej potencjał. W tych niespełna 25 minutach muzyki mamy świąteczny klimat bez dzwoneczków i chórów, za to jest pełen… seksownego i pościelowego R&B! I to nie tylko w premierowych utworach, bardzo zmysłowych i sensualnych (gdzie gościnnie mamy Alicię Keys i Weekenda), ale też w niespodziewanych interpretacjach O Holy Night czy Have Yourself A Merry Little Christmas. Ktoś powiedział, że bożonarodzeniowe piosenki nie mogą brzmieć „sexy”? Sabrina Claudio udowadnia, że jak najbardziej mogą! Będę wracał do tej płyty co roku!


Tori Amos

Królowa natchnionego, profesjonalnego smęcenia wydała swoją pierwszą EPkę bożonarodzeniową. Króciutką – ledwo 16 minut z czterema autorskimi utworami napisanymi na pianinie. Artystka zapowiadając materiał mówiła, że chce „próbować podnieść na duchu swoich fanów przygnębionych pandemią i wyborami w USA.” Utwory Tori w swoim brzmieniu są melancholijne i kojące zarazem, przez co słuchając tej EPki na zapętleniu nie czuć znudzenia, nawet za piątym odsłuchem z rzędu. Przyznam szczerze, że chętnie posłuchałbym dłuższego materiału świątecznego od Tori. Może już za rok?


Urszula

Kiedy już myślałem, że nie będzie w tym roku żadnej polskiej płyty świątecznej, to jeszcze pod koniec listopada nagle wpadła Urszula. I to z dwupłytowym materiałem, trwającym niemal półtorej godziny. Zaaranżowany głównie na gitarę w stylu folk-popowym zestaw pastorałek, kolęd oraz kilku premierowych utworów. Aranżacje są nawet przyjemne, mogą być fajnym podkładem do ubierania/rozbierania choinki lub dojadaniu świątecznych resztek z lodówki. Można na następne święta puścić dziadkom/rodzicom, którzy będą gadać dzieciom „puście jakieś kolędy z tego internetu”.


Mariah Carey

My się śmiejemy, że Maryla Rodowicz jest co roku zamrażana i odmrażana na Sylwestra, a ja mam wrażenie, że z Mariah Carey jest dokładnie to samo. Tyle że amerykańską divę „odmraża się” nie na jedną noc, a na cały okres świąteczny, by potem popkultura o niej zapomniała na resztę roku. A ona z tego korzysta ile wlezie. W tym roku zrobiła świąteczny program dostępny na Apple TV+, w którym jako ona sama przynosi ludziom radość świąt. Rzecz jasna, jest tam pełno piosenek, które złożyły się na soundtrack tej produkcji. I nie wiem jak sam obraz, ale warstwa muzyczna całkiem nieźle spełnia swoje zadanie. Są takie klasyki jak Sleigh Ride, Joy To The World i Christmas Time Is Here, gościnnie Ariana Grande (wreszcie!) i Jennifer Hudson, a na finał kolejna już wersja All I Want For Christmas Is You. Mariah, dziękujemy ci za ocalenie świąt, widzimy się znowu w listopadzie.


No dobra, przeżyliśmy to. 2020 mamy z głowy, okres bożonarodzeniowy tym bardziej. To były zdecydowanie inne święta niż kiedykolwiek większość z nas doświadczyła. Nie zapomnimy ich nigdy, to na pewno. Mam nadzieję, że choć dla części z was były one wesołe lub dobrze grające.