Miałem w planach napisać klasyczną relację z tego, co po raz kolejny przeżyłem na finale Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w Warszawie, ale zdałem sobie szybko sprawę, że wyglądałaby niemal 1:1 jak ta napisana w zeszłym roku. Bo zasadniczo, to nie jest wydarzenie, w którym zmienia się dużo. Wciąż gramy, bo lubimy i chcemy pomagać, wciąż dzieje się dużo naraz, wciąż pełno ludzi i kamer, wciąż pełno w ludziach otwartych serc do pomagania.
W odróżnieniu od poprzednich finałów, była jedna zasadnicza różnica. Ponieważ w tym roku pod PKinem jest budowa muzeum, nie było mowy o zorganizowaniu tam finału. Impreza w tym roku się podzieliła na dwa obozy – scenę na Placu Bankowym (tam, gdzie wcześniej warszawiacy witali rok 2020) oraz namiot ze studiem telewizyjnym na placu Teatralnym. W związku z tym, żeby zobaczyć wszystko, trzeba było się trochę nabiegać. Dlatego tym razem, po prostu zostawiam was z moimi zdjęciami z finału i zachętą, byście choć raz się tam wybrali – nawet już za rok. Bo drugiego tak wielkiego święta pomagania nie ma w naszym kraju. Oficjalnie już nie wyobrażam sobie spędzać finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy gdzie indziej niż w samym sercu jej wydarzeń.
PS. Do zobaczenia pod koniec lipca na Pol’and’Rock Festival 2020!!!