Akademia już podsumowała muzycznie 2019, więc najwyższa pora na mnie. Będzie krótko, trochę hasłowo, ale za każdym razem bardzo osobiście. Bo, jak pewnie wiecie, traktuję muzykę bardzo emocjonalnie.
Albumy
NAJBARDZIEJ OSOBISTE ROZCZAROWANIE:
Avril Lavigne – Head Above Water
Avril od kilku lat uparcie mi chce zaadaptować syndrom sztokholmski na swój temat, ale dopiero w tym roku – po naprawdę wyczekiwanym przeze mnie nowym albumie – udało się jej to. Byłem skłonny uwierzyć, że rozstanie z mężem i borelioza będą umiały wpłynąć na nią twórczo, ale całego zapału produkcyjnego starczyło na maksymalnie dwa pierwsze single. Reszta została zrobiona jakby na generatorze popowych popłuczyn z wciśniętą na ostatnią chwilę Nicki Minaj, z tekstami „ku pokrzepieniu” ociekającymi patosem. I co gorsza, nawet żadnych potencjalnych przebojów radiowych tu nie ma. Złożyłem zamówienie przedpremierowe na ten album i odwołałem je natychmiast po pierwszym odsłuchaniu. Gdyby Avril nie wyruszyła w trasę koncertową, dziś już bym zapomniał, że ta płyta się ukazała.
TEGO SIĘ NIE SPODZIEWAŁEM:
Ariana Grande – thank u, next
Ledwo co minęło pół roku od premiery naprawdę dobrego Sweetener, a ona już serwuje kolejny album? Nie ja jeden pewnie miałem obawy, czy nie dostaniemy po prostu zbioru odrzutów z poprzednika. Do tego dorzućmy mój osobisty wstręt do singla tytułowego (do dziś uznaję go za jeden z najgorszych singli Ari) oraz znudzenie wszędobylskim 7 rings, więc sądziłem, że się na Arianę zdenerwuję. Nadszedł 8 luty, odpalam album i… o kurde, wszystkie klocki są nagle na swoim miejscu! Ariana dojrzale śpiewa bez ogródek o swoich emocjach (a ostatnio miała ich pełny rollercoaster), jest to zajebiście spójne i rzemieślniczo wyprodukowane, a coś co wcześniej nazywałem „monotonią”, okazało się kluczem do przebojowości tej płyty. Spodziewałem się flopa – a dostałem jeden z najlepszych albumów kobiecego pop tego roku.
MOJE ODKRYCIE:
Jessica Pratt – Quiet Signs
Mało brakowało, a by mi ta płyta uciekła – miała pecha ukazać się tego samego dnia co wyżej wspomniana Ariana. Na szczęście, nie wszystkie media w mojej bańce informacyjnej buczały tylko o pannie Grande. Pamiętam, że najpierw rozpłynął się and nią Bartek Chaciński z Polityki i pisał o niej bardzo przekonująco. To odpaliłem i momentalnie poznałem idealną definicję „muzyki autorskiej”. Śpiew Jessiki, nieporównywalny z żadnym innym głosem, sprawia, że słuchaczowi robi się po prostu miękko na sercu. Plus bardzo delikatne gitara i pianino. Całości dopełnił jej koncert na Opole Songwriters Festival, przed którym rozdawano naklejki z napisem quiet is the new loud. I to jest idealne podsumowanie tego albumu. Moja wiosna byłaby bez Jessiki o niebo uboższa.
ZDARTA PŁYTA ROKU:
Billie Eilish – When We All Fall Asleep, Where Do We Go?
Pamiętam mój pierwszy odsłuch tej płyty, w dniu premiery. Po jednym razie stwierdziłem, że „to nie dla mnie, dużo hałasu o nic, szybko wszyscy o tej dziewczynie zapomną”. Ale dałem kolejną szansę. Potem mimowolnie chciałem sobie odpalać bury a friend, my strange addiction i bad guy. Trzy tygodnie po premierze miałem już w domu winyla i znałem na pamięć każdą linijkę. A teraz jaram się jak głupi, że ta ledwo co pełnoletnia dziewczyna zdobyła na Grammy niemal wszystkie możliwe nagrody. Billie, nie wiem co ty ze mną zrobiłaś, ale rób to dalej!
DEBIUT ROKU:
Hania Rani – Esja
Zasadniczo z debiutem solowym byłej członkini Tęskno mam ten sam case co z Jessiką Pratt. Z tym, że w przypadku Hani nie jestem wyjątkowy w swojej opinii. Na jej koncert na Spring Breaku ciągnęła się olbrzymia kolejka, kalendarz wypełniał się kolejnymi koncertami w Polsce i za granicą, o jej talencie rozpisywali się wszyscy. Nie tylko ja uznaję ten album za jedną z najważniejszych i najlepszych polskich premier 2019. Co mnie cholernie cieszy.
NAJLEPSZY ZAKUP W CIEMNO:
EABS – Slavic Spirits
Moje stosunki z jazzem to sinusoida, ale EABS zaufałem w ciemno już po pierwszym ich albumie. Ich interpretacje Komedy zrobiły na mnie niesamowite wrażenie. Na drugi czekałem bardzo niecierpliwie, zwłaszcza kiedy w kwietniu wreszcie ich usłyszałem na żywo. Kiedy Slavic Spirits nie wszedł na streamingi w dzień premiery, bez wahania pobiegłem do jednego z największych empików w mieście, w którym znalazłem winyla. Kiedy wieczorem go odpaliłem, przez niecałą godzinę nie było ze mną żadnego kontaktu.
MÓJ COMEBACK:
Elton John
2019 zapamiętam jako rok, w którym odkryłem Eltona na nowo. Nie ukrywam, głównie dzięki Rocketman, gdzie Eltona fantastycznie zagrał Taron Egerton (niestety, bez chociażby nominacji do Oscara, ale chociaż ze Złotym Globem). Desperacko szukałem biletów na koncert w Krakowie, dzień w dzień słuchałem winyla Captain Fantastic, mam na Spotify zapisane pięć playlist the best of Eltona i jego coverów, a ostatnimi płytami jakie sobie sprawiłem w 2019 było Diamonds i soundtrack Rocketman. Na moje szczęście, Elton jeszcze nie skończył pożegnalnej trasy, a w dniu moich urodzin zagra w Berlinie, więc moje na nowo rozgrzane uczucie do niego jeszcze się nagrzeje.
AMBIWALENTNIE MI Z TYM:
Pezet – Muzyka współczesna
Jedyny album, który w zeszłym roku zamawiałem przedpremierowo i nie anulowałem zamówienia (jak np. wymienioną na początku Avril). W dniu premiery nie rzuciłem się na odsłuch ze Spotify – czekałem cierpliwie na kuriera. Płyta przyszła, słuchawki na uszy, naciskam play na odtwarzaczu i czekam… właściwie nie wiem na co. Ale słucham, coraz bardziej rozwalony na kanapie. Płyta się kończy, ja po trochu podekscytowany, po trochu znudzony. Kolejny odsłuch na drugi dzień, już ze Spotify. To samo… I z takim uczuciem zostawiła mnie płyta Pezeta po dziś dzień.
Oczekiwania na 2020
NADZIEJA NA 2020:
Sanah
Nazywanie tej zdolniachy „kobiecą odpowiedzią na Podsiadło” jest z jednej strony strasznym uproszczeniem, ale z drugiej – lepszego porównania chyba się nie wymyśli. Brakuje w polskim mainstreamie takiej poptymistycznej i utalentowanej dziewczyny, więc pokładam w nadchodzącym albumie Sanah spore nadzieje. Nie zepsuj tego, młoda!
NIECIERPLIWIE CZEKAM:
album Hayley Williams
Jeśli pamiętacie mnie przed premierą ostatniego albumu Paramore, to chyba się nie dziwicie. W zeszłym tygodniu oficjalnie zapowiedziano pierwszą solówkę Hayley nazwaną Petals For Armor, która wyjdzie na początku maja i mówi się też o trasie koncertowej. A pierwszy singiel jest tak niepokojąco fascynujący i odmienny od dokonań z formacją, że nic tylko odliczać dni. A przynajmniej ja odliczam.
A oprócz powyższej, czekam na nowe albumy od:
–Garbage – na początku roku coś mówili o nowościach, więc nie pogardziłbym nowym albumem,
–Kesha – album High Road już w ten piątek
–M.I.A. – na dniach premiera nowego singla. I dobrze, bo się za nią stęskniłem.
–Jazzpospolita – nowy album Przypływ już 14.02.
–Błoto – część składu EABS wchodzi z nowym projektem, którego miałem szczęście usłyszeć na Spring Break. Już wtedy zostałem kupiony.
–Green Day – nowy album Father Of All Motherfuckers już 7.02.
–Lorde – jeszcze w 2019 pisała, że „third one is in the oven”. Czekam niecierpliwie!
–La Roux – nowy album (wreszcie!) Supervision już 7.02.
–Pearl Jam – nowy album Gigaton 27 marca
–Paulina Przybysz – nowy album Odwilż już 20.02
–Miley Cyrus – zeszłoroczna EPka była rzekomo tylko 1/3 całej nadchodzącej płyty, więc czekam na resztę.
–Nightwish – album Human || Nature 10 kwietnia
–Grimes – nowy album Miss Anthropocene już 21.02
–Lady GaGa – w marcu 2019 pisała, że jest „pregnant with #LG6”. Czyli powinna już rodzić. Czekam niecierpliwie.
Koncerty
FESTIWAL, KTÓRY MÓGŁBY SIĘ DLA MNIE NIE KOŃCZYĆ:
Tauron Nowa Muzyka
Chyba w mojej relacji już wyczerpałem ten temat, więc teraz powiem tylko – widzimy się w Katowicach w czerwcu ponownie!
KONCERT ARTYSTY POLSKIEGO, KTÓRY CHĘTNIE BYM POWTÓRZYŁ:
Jazz Band Młynarski-Masecki na Pol’and’Rock Festival
Nocna scena jazzowa na Pol’and’Rockowym ASP chyba jeszcze nie przeżyła takiego oblężenia. I takich entuzjastycznych owacji podczas koncertu. Wzruszenie w oczach Janka Młynarskiego i zdziwienie na twarzy Marcina Maseckiego zdecydowanie nie były przez panów udawane, jak jedna solówka za drugą były głośno oklaskiwane przez publiczność i zagłuszane okrzykami zachwytu. Nie dziwota, że zostali potem zaproszeni do zagrania na warszawskim finale WOŚP.
KONCERT ARTYSTY NIEPOLSKIEGO, KTÓRY CHĘTNIE BYM POWTÓRZYŁ:
P!nk na Stadionie Narodowym
Popowe widowisko w najlepszym tego słowa znaczeniu. P!nk tamtej nocy robiła wszystko – tańczyła w powietrzu, huśtała się na żyrandolu, latała nad publicznością (miny ludzi podczas So What były bezcenne), doskonale się bawiła na własnym koncercie i ciągle śpiewała na żywo! Aż szkoda, że na jej przyjazd do Polski trzeba było czekać tak długo.
NAJWAŻNIEJSZY KONCERTOWY PLAN:
Open’er Festival
Obecny line-up Open’era wygląda niemal jak układany pod mój gust, nie licząc czwórki wykonawców (z czego jednego traktuję na zasadzie „jeszcze nigdy nie przesłuchałem”). Jestem winny Alter Art przeprosiny nie tylko za Taylor, Kendricka, FKA twigs i Foals, ale przede wszystkim za wszystkie spektakularne zastępstwa artystów z zeszłego roku, niektóre dosłownie na ostatnią chwilę (Stormzy na Open’erze za aresztowanego A$AP Rocky’ego, Aurora na KLF za chorą Banks). Widzimy się w lipcu na Kosakowie, słowo honoru!
W 2020 ZOBACZĘ NA ŻYWO/POJADĘ NA:
–Harry Styles w Krakowie – bilet kupiony w nerwach, na trybunie, w ciul daleko od sceny – ale muszę tego zdolniachy posłuchać na żywo!
–Pet Shop Boys w Warszawie – legendę elektroniki trzeba choć raz zobaczyć na żywo. A najnowszy album tym bardziej mnie do tego przekonał.
–Carlos Santana w Krakowie – też nigdy nie widziałem, więc najwyższa pora.
–Enea Spring Break – bo nie wyobrażam sobie wiosny bez tego festiwalu.
–OFF Festival – po raz pierwszy od dawna termin OFFa nie pokrywa się z Pol’and’Rockiem, więc wreszcie będę mógł pojechać na oba.
–Orange Warsaw Festival – przynajmniej na jeden dzień, dla Camilli Cabello. Plus, mam jeden plan z tym festiwalem, ale nie chcę zapeszać. Dam wam znać, czy mi się uda (i nie chodzi o akredytację!)
–Mystic Festival – jednego dnia zagrają tam m.in. Nightwish, Gojira, Mastodon, Accept i Sepultura. Czyli plan na jednodniowy wypad do Małopolski już jest.
–Tauron Nowa Muzyka – żeby sprawdzić, czy moja opinia o tym festiwalu z 2019 będzie dalej aktualna.
–Pol’and’Rock Festival – a to chyba oczywiste, nieprawdaż?
2019 był rokiem, kiedy byłem zarąbiście zmęczony wszystkim, łącznie z muzyką, która przysporzyła mi nie tylko mnóstwa emocji, ale też wyciągała ze mnie maksimum energii. I mimo, że na 2020 chciałem sobie wreszcie odpocząć, nie zapowiada się aby byl w stanie tego dokonać. Kto wie, może własnie tak będzie wyglądało cale moje życie? Fajnie byłoby mieć napisane na nagrobku „wykończyła go muzyka, ale umarł szczęśliwy”.