Wszystkie streamingi są takie same

Wszystkie streamingi są takie same post thumbnail image

 

Wczoraj wieczorem odbyła się konferencja Apple. Gigant technologiczny przedstawił nowe produkty i usługi, w tym jedną, najmocniej mnie interesującą – serwis streamingowy Apple Music.
Po zobaczeniu co Apple nam chce zaoferować już niedługo (usługa ruszy pod koniec czerwca, również w Polsce) i popatrzeniu co dziś robią z nami starzy wyjadacze tej branży jak Spotify, Deezer czy WiMP, doszedłem do przykrego wniosku.

W kwestii serwisów streamingowych nie da się już wymyślić nic nowego. One wszystkie już na zawsze zostaną takie same, różniąc się od siebie jedynie nazwami i designem, a ich właściciele już od wielu lat nie są w stanie zrobić niczego co wprost i jasno pozwoliłoby nam określić „tak, ten streaming jest lepszy od innych!”.
Zadajmy sobie pytanie – na jakich polach mogą ze sobą konkurować streamingi?

Zasoby muzyczne

Jeśli jakiś album ma swoją premierę, to jest niemal pewne że tego samego dnia znajdziemy go w zasobach Spotify. Tak samo widzimy go natychmiast na Google Play, Deezerze, WiMPie czy Tidalu. Praktycznie nie ma sytuacji, że jakiś artysta udostępni swój najnowszy album wyłącznie dla użytkowników jednej platformy, chcąc sobie ograniczyć pole dotarcia do największej liczby odbiorców – posłuchamy go wszędzie lub na żadnym. Co prawda, ostatnio uskutecznia to Tidal (nowe single Beyonce i Rihanny w okresie premiery były wyłącznie tam), ale serwis przez to nie zyskuje na popularność, wprost przeciwnie. Można kusić przedpremierowymi odsłuchami albumów w jednym konkretnym serwisie (co jest bardzo popularne z polskimi albumami na Deezerze), ale koniec końców – będzie on musiał być wszędzie. Thom Yorke jak krzyczał że Spotify go okrada, nie wyniósł się tylko stamtąd. Wszędzie mamy to samo.
Owszem, są tacy którzy są na tylko jednym streamingu (Taylor Swift na Tidalu czy AC/DC na Apple Music), ale to muzycy takiej rangi, którym już naprawdę wszystko jedno.

Design i funkcje

Wiadomo, że to kwestia mocno indywidualna – ktoś będzie wolał szarą estetykę Spotify, inna osoba zadowoli się layoutem WiMPa. Każdy streaming choć raz zmienił swój wygląd, dodając do niego nową, drobną funkcję. Każdy już uruchomił propozycje muzyki „na podstawie dogłębnych analiz” – i każdy użytkownik Spotify wie jak to działa (czyli że działa źle, tak samo jak dawno temu było to w Last.Fm). Radiostacje na podstawie gustu też mamy, playlisty tworzone przez artystów też są wszędzie, a Apple Music chce stworzyć 24h radio, gdzie muzycy i DJe będą nam puszczać swoje kawałki. Ręka w górę, kto poczuł się dodatkowo skuszony do jakieś streamingu powyższym bajerem. Nie widzę.

Cena

Najniższa cena jaką możemy zobaczyć za streaming wynosi 9,99 – zarówno złotych, jak i dolarów. W cenie zakupu jednej płyty na iTunes, mamy dostęp słuchania miliona albumów i piosenek, co praktycznie zamyka usta argumentom o „drogiej muzyce”. Ciut więcej zapłacimy za dostęp w trybie offline, a mamy też opcję słuchania za darmo (w pakiecie z reklamami i taką sobie jakością dźwięku). Jeszcze niższymi cenami któryś serwis może skusić do siebie więcej internautów – ale czy jest szansa, że którykolwiek serwis zmniejszy już śmieszną kwotę na stałe do jeszcze niższej (nie licząc okazyjnych promocji)? Oczywiście, że nie. Jakkolwiek durnie to zabrzmi, w walce o użytkownika ceny już dawno przestały grać rolę.

Dostępność

Jeśli zależy nam na popularności, to nie można robić usługi wyłącznie dla Stanów Zjednoczonych, nie można robić aplikacji tylko na Androida. Serwisów streamingowych też tyczy się ta reguła, zatem wszystkie są dostępne wszędzie. Na tym polu nikt nie ma jak konkurować, poza tym kto uruchomi szybciej usługę w danym kraju/kontynencie. W Polsce pierwszy był Deezer, dopiero później po nim przyszło Spotify, WiMP, a jeszcze później Google Play. Apple Music zapowiedziało na starcie, że uruchomi usługę nawet dla telefonów Androida – widać, że wiedzą jak bawić się w te klocki. W tej chwili możemy już na niemal każdym urządzeniu mieć streaming, zatem tutaj wszyscy są na tym samym polu w tym wyścigu.

Wynagrodzenia artystów

Temat-rzeka i największa kość niezgody, niezmienna od lat. Co chwila jakiś artysta/zespół narzeka, że ma ze streamingu śmiesznie małe dochody nieporównywalne do ilości odsłuchów, a w odpowiedzi na to Spotify ogłasza że wypłaciło artystom miliony dolarów. I tak w kółko. Jay-Z ze swoim Tidalem chciał zaprowadzić sprawiedliwość w tej kwestii, z tym że ogłaszanie „nowej lepszej ery dla artystów z finansami” w asyście już wartych grube miliony muzyków, brzmi jak gadanie tłustego nienażartego niedźwiedzia. Tu, póki co, nikt nie wypracował idealnego schematu by wilk był syty i owca cała. I na tym polu streamingi mogłyby toczyć konkurencję ze sobą nie tyle o użytkowników, co o muzyków, którzy dają im swoje archiwa. Tyle, że jakoś nie widzę by którykolwiek to robił otwarcie.

 
Wniosek jest oczywisty.
Wszystkie streamingi są takie same. Więc po co nam jeszcze jeden?

(pisane przy słuchaniu debiutanckiego albumu Garbage – z Winampa)

3 thoughts on “Wszystkie streamingi są takie same”

  1. Jedyna rzecz która niektórym moim znajomym pomogła w wybraniu serwisu dla siebie to nie naliczanie transferu (np Wimp w play), ale po za tym zgadzam się że różnice są niewielkie

      1. Ja się skusiłem na Deezer dlatego że mogę wrzucać własne albumy, często mam ciekawe albumy (np do recenzji) gdzie nie mogę liczyć na znalezienie ich w bazie muzyki,

        Wygodne by nie musieć synchronizować ręczenie muzyki między komputerem służbowy, prywatnym i telefonem :)

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *