Conchito, naucz Kielce miłości.

Conchito, naucz Kielce miłości. post thumbnail image

Poniższym wpisem zwracam się do was jako rodowity mieszkaniec województwa świętokrzyskiego.

Jakim jednym, relatywnie krótkim zdaniem doprowadzić do białej gorączki środowiska prawicowe w Polsce? Brzmi ono następująco: Conchita Wurst wystąpi w Kielcach.

Zeszłoroczna zwyciężczyni Eurowizji wystąpi jutro na kieleckim Sabacie Czarownic, który będzie transmitowany na żywo w Telewizji Polskiej. Oprócz niej, gwiazdami będą również Ewelina Lisowska, Afromental czy Justyna Steczkowska. Rzecz jasna, to austriacka drag queen sprawia problem niemal 45 tysięcy osobom, które podpisały w internecie petycję o odwołaniu koncertu. W ich oczach, zupełnie nieszkodliwa Conchita jest zagrożeniem dla „świeckości województwa świętokrzyskiego”. Poszczególni działacze prawicowych partii politycznych w Kielcach jeszcze przed potwierdzeniem występu Conchity zapowiedzieli, że oprotestują koncert. Mówią wprost, że zaproszenie Conchity jest „niszczeniem polskich wartości”. Co jeszcze ciekawsze, nagle niektórym przeszkadza sama obecność imprezy nazwanej „Sabatem” – mimo że organizowana już po raz szósty.

Wiadomo, że wszystkie te protesty spełzną na niczym – sam reżyser widowiska wielokrotnie już powiedział, że wszystkie słowa sprzeciwu ma (za przeproszeniem) głęboko w dupie. Mimo wszystko, jak widzę jakich argumentów używają przeciwnicy artystki, jest mi smutno nie tylko za własny kraj, ale bardziej za ojczyste Kielce. W petycji o odwołanie koncertu, można znaleźć taki akapit:
Władze miasta zdają sobie sprawę, że Kielce zamiast „miasta pogromu” powinny wypracować sobie wizytówkę „miasta przyjaźni” – czyli więcej niż tolerancji – wobec innych kultur wyznaniowych i narodowych obywateli przebywających w naszym kraju.
W odniesieniu do żądań protestujących, jest to nic innego jak obrzydliwa hipokryzja. Jest mi zwyczajnie przykro, że mój ojczysty region chce się pokazać jako ten najbardziej konserwatywny, nieprzyjazny dla przyjezdnych, obcych kultur i środowisk.

Czy Sabat Czarownic jest „złą wizytówką” świętokrzyskiego? Nie. Jest za to wizytówką zupełnie nijaką. Mieszkając poza Kielcami przez parę lat, nie znalazłem ani jednej osoby która powiązałaby Kielce z tą imprezą. Nawet jeśli ją obejrzała choć raz – wcale nie poczuła się skłonna do odwiedzenia świętokrzyskiego. Zresztą podobny efekt możemy mieć również przy okazji Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu. Najczęstszymi skojarzenia na hasło mojej rodzinnej miejscowości to kluby piłkarskie – ręczne Vive Kielce i nożne Korona Kielce – oraz „scyzorykowanie” Liroy’a. Sabatowi Czarownic nigdy nie udało się wypromować dobrze regionu. Dopiero teraz mówi się o tym przedsięwzięciu na publiczną skalę ogólnopolską – wtedy, gdy głośno się krzyczy o jego odwołanie.

Nigdy nie byłem patriotą lokalnym. Kielce nie były i nie są dla mnie miastem lekkim do życia. Przez wiele lat bardzo drętwe kulturalnie, wszystko kręcące się wokół meczów Korony Kielce, która w ostatnich latach dała się poznać jako bardzo skorumpowany klub. Od stosunkowo kilku miesięcy dopiero zaczyna się coś zmieniać na lepsze. Na skalę głównie lokalną – bo teraz działacze prawicowi skutecznie walczą o to, by pokazać Polsce świętokrzyskie jako region konserwatywny i nieprzyjazny innym kulturom oraz narzucić kierunek wyłącznie świecki i katolicki (o to dokładnie nalega się w petycji o odwołanie koncertu, jako argumentów używając m.in. stojącego nieopodal amfiteatru pomniku tablic z Dziesięcioma Przykazaniami).

Na sam koniec, przytoczę słowa samej zainteresowanej z wywiadu dla jednego z polskich portali: Wiem, że jest mnóstwo ludzi, którzy najchętniej wysłaliby mnie na tamten świat. Zawsze wtedy odpowiadam: „Kochany, stań w kolejce”.
Conchito, przyjedź do Kielc i naucz mieszkańców tego miasta miłości oraz szacunku dla drugiego człowieka. Widzimy się jutro na Kadzielni.