Prawa homoseksualistów to obecnie jeden z najgorętszych tematów w mediach. Co chwila różne portale i telewizje prześcigają się w informacjach na temat opinii różnorakich ekspertów, psychologów, polityków. Muzycy, aktorzy i celebryci wszelkiej maści również się wypowiadają na ten temat. Lady GaGa od początku swej kariery wspiera homoseksualistów, gdyż swoje pierwsze występy miała właśnie w klubach gejowskich. Eminem, z początku otwarty homofob, z czasem zmienił zdanie i nawet nie ma nic do małżeństw homoseksualistów. Angelina Jolie i Brad Pitt deklarowali kiedyś że wezmą ślub, dopiero gdy we wszystkich stanach USA homoseksualne pary będą miały takie same prawa spadkowe jak heteroseksualne.
Jest taki zespół, który kiedyś zrobił dla gejów i lesbijek znacznie więcej – robiąc o wiele mniej. Nawet jeśli przez całe lata kłamał i tylko na tym opierał swoją karierę. Wystarczyło że się pokazał otwarcie. Dwie młode dziewczyny w szkolnych mundurkach, otwarcie śpiewające o swojej miłości. Otwarcie śpiewały że od wszystkich uciekną, bez względu na wszystko. Bo łączy je taka sama miłość jak u wszystkich innych. I było to wiele warte, nawet jeśli było kłamstwem. Julia Wołkowa i Lena Katina wracają razem, znów jako t.A.T.u.
13 lat minęło jak jeden dzień. To wtedy świat zobaczył „Nas nie dogoniat” i „Ya soshla s uma„. Wyobrażacie sobie coś takiego zobaczyć w dzisiejszej Rosji? Rosji, o której najgłośniej mówi się obecnie z powodu tzw. „prawa antygejowskiego” zabraniającego m.in „rozprzestrzenianie informacji mającej na celu formułowanie u nieletnich nietradycyjnej orientacji seksualnej lub przekonywanie ich o socjalnej równorzędności nietradycyjnych związków„. I w tej samej Rosji właśnie trwa olimpiada – niegdyś uznawana za święto pokoju. Na jej czas zaprzestawano wojen i konfliktów. t.A.T.u jakie poznaliśmy wtedy, dziś nie miałoby szansy istnieć.
Z łatwością mogę sobie wyobrazić, a nawet być stuprocentowo pewien że odwaga dziewczyn była dla kogoś przykładem. Lena i Julia całując się w klipie „Ya soshla s uma” były jeszcze niepełnoletnie i szokowały wyznaniami o swojej miłości, i podbijał tym listy przebojów. Na bank niejedna młoda lesbijka, bojąca się przyznać do swojej orientacji na ich widok stwierdziła „ej, skoro one tak mogą… to czy ja jestem gorsza?”. Nawet jeśli niewielu rozumiało o czym faktycznie śpiewają (przynajmniej póki nie wyszła anglojęzyczna wersja „All The Things She Said„).
I co najważniejsze, po zdjęciu całej tej otoczki skandalu, epatowania seksualnością wciąż zostawała całkiem niezła muzyka. Melodie z początku były bardziej elektroniczno-dance’owe, a na kolejnym albumie dziewczyny rzuciły swoich pierwszych menadżerów i zastąpiły syntezatory prawdziwymi instrumentami, a o pomoc w tworzeniu albumu poprosiły m.in. samego Stinga. I przestały nachalnie udawać nachalnie, chociaż ten pierwiastek miłości i ich przywiązania się do siebie był wciąż obecny – co słychać w kolejnym ich hicie „All About Us” i dość szokującym obrazku do niego. I teksty – pełne szczerych wyznań, które stawały się przebojami: „Mamo, tato, wybaczcie, zwariowałam, ale jej potrzebuję…„.
Dziewczyny, choćby próbowały, za nic nie uciekną od swojego pierwotnego wizerunku. Zresztą chyba nawet nie próbują, skoro na występie na rozpoczęciu Olimpiady w Soczi trzymały się za ręce i – jak tak przynajmniej tam widzę – chciały się pocałować. Mimo że na ostatnich wydawnictwach z tym stopowały – mogą dalej udawać wielką miłość, niekoniecznie w kontekście seksualnym. Zwłaszcza teraz, kiedy ich ojczysty kraj otwarcie wypowiedziałby im wojnę za taką praktykę. Rosja już wtedy była w szoku na widok Julii i Leny w szkolnych mundurkach całujących się w deszczu. Pytanie brzmi, czy dziewczyny po raz kolejny podejmą się takiego ryzyka. 14 lutego na występie w moskiewskiej Olympisky Arena dziewczyny zaprezentują pierwszego od sześciu lat nowego singla. To niewątpliwie będzie największy comeback tego roku na taką skalę jak zeszłoroczne powroty Daft Punk czy Davida Bowie.
(pisane przy słuchaniu t.A.T.u – 200 km/h in the Wrong Lane)