Serwisów streamingujących muzykę mamy już coraz więcej. Polska obecnie stoi Deezerem, Spotify oraz WiMPem, a przed paroma dniami ruszył w nowy pionek w tej grze. Powitaliśmy w Polsce Rdio.com.
Gdy tylko się zarejestrujemy na stronie (ja to zrobiłem jednym kliknięciem poprzez synchronizację z FB), mamy od razu zadanie – zacząć obserwować minimum pięciu użytkowników serwisu, a serwis na podstawie naszego gustu podaje nam kilka propozycji. Po co to w ogóle? Któż to wie. Ja osobiście nie obserwuję na Deezerze ani Spotify ulubionych artystów czy labeli wydawniczych, jedynie znajomych (bo lubię patrzeć czego słuchają), a tu musiałem kliknąć „obserwuj” na profil Rolling Stone, żeby w ogóle przejść dalej. Jakoś mi się to nie podoba.
I oto witamy w rdio.com. Taki prezentuje nam się ekran główny. Znaczy, taki zaprezentował się mnie.
Parę nowości streamowanych przez moich znajomych, albumy idealne dla mnie na podstawie mego gustu – na przemian nowości i starocie. Z lewej mamy również ładnie czytelne menu – do wyboru nowości, playlisty i moje ostatnio słuchane utwory. Niestety, przy paru albumach, m.in. Bjork, Nirvany, Lily Allen czy The Cure straszy mnie napis „Niedostępne”. Obstawiam że blokady te znikają przy wykupieniu subskrypcji, podobnie jest bowiem np. z Deezerem. Estetyka też nie straszy – ładnie, czytelnie, żaden album do nas nie wrzeszczy na wstępie. Można się ciut przyczepić do spolszczenia, bowiem polskich czcionek albo w ogóle nie ma, albo są ohydnie uwypuklone, co wyraźnie widać powyżej.
Skoro już napomknąłem o subskrypcji, to ta jest naprawdę tania, jak we wszystkich popularnych streamingach w PL. 9,99 za słuchanie wyłącznie z komputera, 19,99 za dodatkowo na urządzeniach mobilnych. Jeszcze raz ktoś ośmieli się przy mnie powiedzieć że muzyka jest droga, to go okrutnie wyśmieję. Nie napotkałem informacji o żadnych ograniczeniach słuchania dla darmowych abonentów, i póki co, nie usłyszałem ani jednej reklamy pomiędzy utworami.
Czas przejść do meritum sprawy, czyli samego streamingu. Sprawdzanie serwisu postanowiłem sprawdzić od albumów, których jeszcze nie słuchałem. Akurat wyszedł nowy Kanye West. Idealnie.
Myślcie co chcecie, ale ten widok jest po prostu cudowny. Miód dla mojej estetyki. I nie mówię tylko odnośnie powyższego Westa, bo równie pięknie wyglądał ten widok odsłuchu gdy słuchałem nowego CSS czy Patti Smith. Po prostu pięknie, i tyle. Aż nie chce się przełączać zakładki w Chrome, tylko patrzeć i słuchać. Mniam!
Serwis w głównej mierze bazuje na podobnej technologii co znany nam Deezer – słuchamy w przeglądarce. Rdio proponuje również specjalną aplikację na Windows 7, Vista, a nawet na XP! Nie mogłem się oprzeć, postanowiłem sprawdzić. Oferuje nam dokładnie ten sam design i funkcje co wersja przeglądarkowa. Idealna opcja dla tych co lubią pracować na jednej otwartej karcie.
To tyle odnośnie moich pierwszych paru dni i nut z rdio.com. Serwis bardzo ładnie mnie do siebie przekonuje, zobaczymy co będzie jeśli zakupię subskrypcję. Może wreszcie znalazłem dla siebie optymalny kompromis między wewnętrznym konfliktem Spotify vs. Deezer? Czas pokaże, stay tuned. A wy zamierzacie odpalać rdio.com?