Polska już dawno przestała być czarnym punktem na trasach koncertowych wielkich gwiazd i artystów. Zagrali u nas Guns N’ Roses, Prince, Blur, Madonna zagrała już dwukrotnie, Archive, Tricky, Slayer i White Lies są u nas stałymi gośćmi, nie ominął nas nawet Justin Bieber. Lada chwila przylecą do nas Areosmith, Black Sabbath, Alice In Chains i Sixto Rodriguez. Mimo to, wciąż wielu muzyków nie zaciągnięto na polskie hale koncertowe, kluby, festiwale. Albo nie zaciągnięto od bardzo dawna. Tu moje osobiste TOP tych, na których obecność w Polsce zareaguję natychmiastowym kupnem biletu w pierwszym rzędzie.
P!nk
Jej płyty u nas osiągają status co najmniej złotej, radiostacje nie przestają grać jej singli – zarówno starszych, świetnych „Just Like a Pill” czy „Family Portait”, jak i najnowszych „Just Give Me a Reason” czy „True Love”. Zatem aż dziw, że jeszcze nie zawitała pod strzechy jednej z polskich hal, ze swoimi naprawdę spektakularnymi show ze swoich ostatnich tras. A Alicia Moore (prawdziwe nazwisko P!nk) na swoich koncertach wiesza się na linach, przebiera kilka razy, sięga po utwory Led Zeppelin i Queen bez profanowania ich, i absolutnie nie traci formy wokalnej. OK, trochę oszukuję – P!nk zagrała już raz w Polsce. Jako… headliner Open’era w 2004! Kiedyś nawet Open’er przejawiał inny muzyczny klimat. A w tamtych latach nie robiła tak wielkich fiest, a już na pewno nie na festiwalach. Nie wiem jak wy, ale ja na jej koncert w Polsce pobiegnę w podskokach jeśli się go w końcu doczekam.
Bruce Springsteen
Sami dobrze wiecie jak kocham Springsteena. Dlatego koncert tego mistrza gitary byłby dla mnie spełnieniem marzeń. I jestem pewien że nie tylko dla mnie. Jestem tylko ciekaw, gdzie Boss mógłby wskoczyć na scenę ze swoim wiosłem, i samym pojawieniem się przed moimi oczami (bo oczywistym będzie że będę stał jak najbardziej z przodu) wywołać u mnie uczucia orgazmiczne. Stadion Narodowy pewnie ciut za wielki, na Torwar byłoby w sam raz. Chociaż jeśli się go nad Wisłą doczekam, to pewnie tylko na jakimś festiwalu. A szkoda. Ale grunt że miałbym szansę wskoczyć na scenę i spróbować go zmolestować.
Jack White
Był u nas już trzykrotnie – jednak nigdy nie solowo. Zagrał z The White Stripes, z The Racounters, z The Dead Weather również – i za każdym razem na Open’erze. Jednak materiału z solowego albumu „Blunderbuss” (kto słuchał, ten wie że jest świetny!) wciąż nam tu nie zaprezentował. Chodziły rok temu plotki że pojawi się na Open’erze (znowu…), ale nic z tego nie wyszło. A polska publiczność go kocha. Jack, wpadnij tu raz jeszcze. Pójdziemy razem na pierogi.
Britney Spears
W 2009 roku Warszawa miała stać się polską stolicą muzyki pop. Jednego lata miały u nas wystąpić – obie po raz pierwszy w Polsce – Madonna i Britney Spears! Pierwszy polski koncert Madonny udał się bez zarzutów. Koncert Britney został odwołany – i to dopiero 10 dni przed jego planowaną datą. Firma Adamiakjazz, która miała zorganizować koncert, nie dopełniła warunków umowy tłumacząc się że… była niezgodna z polskim prawem. Pozostawię to bez komentarza, i będę błagał by Księżniczka Pop wybaczyła Polsce i dała się zaprosić do nas raz jeszcze. Jak tylko oczywiście wróci z Las Vegas, gdzie aktualnie Britney daje koncerty w ramach dwuletniej rezydentury w amerykańskim „Mieście Grzechu”.
Fall Out Boy
Co prawda, najnowszy nagrany po reaktywacji album „Save Rock And Roll” nie przypadł mi do gustu, to naprawdę miło byłoby zobaczyć tych panów w Polsce, skoro już na dobre wrócili do wspólnego grania. Chociażby dla tych starych hitów. Chcę usłyszeć na własne uszy „Thnks Fr Th Mmrs„, „Dance, Dance„, „This Ain’t a Scene, It’s an Arms Race„, „I Don’t Care„… no dobra, „My Songs Know What You Did In The Dark” też. Żeby ich posłuchać na żywo, zanim znowu strzeli im do głowy żeby się rozpaść. Niech tylko zrobią tę letnią trasę z Paramore i do nas mogą wpaść jesienią (i mogą spakować ze sobą Hayley Williams, nie narzekałbym).
No Doubt
OK, powiedzmy sobie szczerze – reaktywacja niespecjalnie im wyszła. Gwen Stefani za długo robiła rzeczy solowe, które mocno w nią wsiąkły i zaraziła chłopaków z zespołu. Dlatego zamiast kolejnych hitów porównywalnych do „Just a Girl” czy „Don’t Speak„, na „Push And Shove” mieliśmy popowe hiciki. Z trudem przesłuchałem ten album do końca. Ale chciałbym ich zobaczyć w Polsce – podobnie jak Fall Out Boy – dla tych starych hitów. Może by tak wpadli na Orange Warsaw Festival? Pasowaliby tam jak ulał.
Kiedy zaczynałem pisanie tego wpisu (a zaczynałem już w 2013), ta lista była znacznie dłuższa. Do tego czasu zdążono ogłosić Nine Inch Nails w Katowicach, Justina Timberlake’a w Gdańsku, Soundgarden w Oświęcimiu i Outkast na OWF – a wszystkich ich chciałem w tym zestawieniu umieścić. Myślę że to najlepszy dowód na to, że każde koncertowe marzenia mogą się spełnić. A wy jakie macie?
(mikrofon znalazłem tutaj, zdjęcia artystów z ich FB)
Nie spodziewałam się zobaczyć Fall Out Boy w tym zestawieniu. Sama bardzo chętnie wybrałabym się na ich koncert (albo kilka). Całkiem sporo moich ulubionych wykonawców będzie grało w najbliższym czasie w Polsce, szkoda tylko że pieniądze nie rosną na drzewach ;D
Żałuję że takie na przykład The Pretty Reckless nie gra osobnego koncertu, tylko wcisnęli ich na OWF, co dla mnie równa się z odpuszczeniem sobie ich występu. Jeśli chodzi o marzenia, to w przyszłości chciałabym pójść na coś lekkiego i przyjemnego pokroju Maroon 5 albo właśnie JT.