Michale, bardzo cię przepraszam. Przepraszam, że kilka tygodni temu w ciebie wątpiłem.
Byłem wściekły, kiedy dowiedziałem się, że ty zostałeś w głosowaniu wybrany jako nasz reprezentant. W polskich preselekcjach konkurencję miałeś lepszą i bardzo zażartą. Twoja piosenka brzmiała (i wciąż brzmi) bardzo patetycznie, zbyt ocieka dla mnie popowym patosem. Nie odmawiam ci zdolności wokalnych, ale wybrałeś sobie kawałek totalnie niehitowy. A hitów w polskich preselekcjach mieliśmy kilka, chociażby Margaret czy Dorotę Osińską.
Kiedy siedząc w pracy dowiedziałem się, że to jednak ty zostałeś wybrany, moją pierwszą myślą był osąd, że o finale konkursu już możemy zapomnieć. Straciłem od razu cały zapał do śledzenia eurowizyjnych zmagań, do startu konkursu nie znałem ani jednej finałowej piosenki, nie wiedziałem z kim konkurujemy. Ale byłem uparcie pewien jednego. Że ze Sztokholmu wrócisz na tarczy. Ba! Ja tego wręcz pragnąłem. Chciałem zobaczyć twoją porażkę i śmiać się do rozpuku.
A co ty na to zrobiłeś?
Mało tego, że przeszedłeś do finału. Pozamiatałeś wokalnie w finale i zająłeś dla naszego kraju 8 miejsce w klasyfikacji generalnej i 3 miejsce w głosowaniu telewidzów.
Myliłem się. I to mocno.
Serdecznie cię przepraszam. I gratuluję.