Który ze słuchaczy Eski czy Radia Zet nie słyszał hitów Thank You Very Much czy Wasted wyśpiewanych przez tę uroczą 23-latkę? Margaret weszła szturmem w polski mainstream muzyczny, ma za sobą już sporo sukcesów i zapowiada się na wielką gwiazdę showbiznesu z potencjałem na światową karierę. Debiutancki album Add The Blonde mógł być zarówno wielką przepustką na Zachód, jak i zmarnowaną szansą.
Na szczęście, w tym przypadku mamy zdecydowanie tę pierwszą opcję. Add The Blonde to niesamowicie chwytliwy pop z niezłymi ozdobnikami pokazującymi sporą wyobraźnię producentów albumu – swingujące dęciaki z Thank You Very Much, inspirowany eurodance Heartbeat, okraszony ska Wasted, Click i Too Little Of Love przypominające hity Rihanny, wyjęte z sopockiego parkietu Dance For 2 i Tell Me How Are Ya, Broke But Happy z rockowym zacięciem. Jest tego sporo, przez co album się nie nudzi ani za pierwszym, ani za dziesiątym razem.
Margaret nad albumem pracowała z producentami szwedzkimi, którzy potrafili z Małgosi wykrzesać pokłady jej talentu. Wokalistka urzeka swoją manierą niemal w każdej piosence – „niemal”, bo w balladach All I Need i Get Away Margaret sili się na niepotrzebną pompatyczność, co zdecydowanie jej nie wychodzi. Można się czepiać angielskiego Margaret, który miejscami jest aż nienaturalny (Tell Me How Are Ya, Click), koniec końców dziewczyna radzi sobie z nim całkiem przyzwoicie.
Na koniec albumu mamy utwór który zdaje się trochę odrywać od reszty albumu – Start a Fire. Margaret dostała wielką szansę, bowiem sam Polski Związek Piłki Siatkowej zwrócił się do Margaret z prośbą o stworzenie oficjalnego hymnu Mistrzostw Świata w siatkówce, które właśnie odbywają się w naszym kraju. Szansę wykorzystała, bowiem Start a Fire spełnia wszystkie zadania – jest potężny, wzniosły, zagrzewający do walki, i nie mniej chwytliwy niż mundialowe hity Shakiry. Jednak do całości albumu niespecjalnie pasuje, lepiej go traktować jako typowy „bonus track”.
Album jako całość cechuje niesamowita chwytliwość i nadmiar momentów (co absolutnie nie jest zarzutem). Wszystko łatwo zanucić i wygwizdać, wleci jednym uchem i nie wyleci prędko. A o to chodzi w obecnym popie. Tu wielkie brawa do producentów albumu – dzisiejsze gwiazdy pop powinny się do nich ustawiać w kolejkach po stworzenie własnych hitów. Dlatego ja mam do Margaret jedną radę – niech wyjedzie z Polski i znajdzie wytwórnię, która zagwarantuje jej promocję na całym świecie. Status wielkiej gwiazdy może mieć od zaraz. Lepiej niż na Add The Blonde zacząć nie mogła.
7/10
Super płyta ;)
Myślę, że moje ucho też chwyci :)