Osobom dobrze studiującym polską scenę muzyczną nie powinna być ona obca, pozostałym chętnie przedstawiam: Iwona Skwarek, znana wcześniej z projektu Rebeka oraz zespołu Shyness, gościnnie śpiewała z Fisz Emade Tworzywo czy Catz’n’Dogz, ze swoimi zespołami zagrała kilkaset koncertów w Polsce i za jej granicami. W 2019 roku utworem Pocałunek Rebeki po raz pierwszy otwarcie zaangażowała się w sprawy społeczności LGBT+, dokonując przy tym głośnego coming outu, w którym zaśpiewała głośno, że boi się pocałować dziewczynę, którą kocha. W tym roku wreszcie zadebiutowała solowo, jako Iwona Skv. Albumem, gdzie rządzi surowa elektronika i przy tym niesamowicie osobista warstwa tekstowa.
Iwona do wydania tego materiału zbierała się przez wiele lat. Podejrzewam, że miała opory przed tak bezpośrednim otworzeniem się przed słuchaczem. Bo coming-out to jedno (tekst Pocałunku do dziś przeraża swoją bezpośredniością, odnoszacą się do rzeczywistości wielu osób w tym kraju), ale wpuszczenie do swojego mieszkania to inna sprawa. Takie wrażenie ma się po przesłuchaniu 1986. Iwona w warstwie tekstowej stoi przed słuchaczem „saute”, że tak ujmę. Sama zainteresowana przyznała w wywiadzie dla Czwórki że chce być najbardziej bezpośrednia – i tutaj to robi. W otwierającej Chwili śpiewa o miłości do kobiety, w duecie z Kachą Kowalczyk w Antropocenie o dzisiejszych lękach ich pokolenia, w Dziewczynach o idei siostrzeństwa i kobiecej przyjaźni, Szambo to sytuacje które przytrafiły się niemal każdej kobiecie, a finalne Nie mów nikomu brzmi jakby kontynuacja myśli z Pocałunku. Na całym 1986 mamy bardzo intymne i prywatne opowieści z życia.
Iwona jest muzykiem z wykształcenia – ukończyła Szkołę Muzyczną I stopnia w klasie skrzypiec. Czego tutaj kompletnie nie słychać, bo dzisiaj najmocniej ją trzyma analogowa elektronika. Muzycznie album jest utrzymany w bardziej melancholijnym niż przebojowym klimacie, pełen wyrazistych syntezatorów, pulsujących basów i perkusji z automatu. Iwona podobno większość materiału nagrywała i komponowała na domowym komputerze w swoim mieszkaniu. Chciałbym się mylić, ale radia tego prędko nie puszczą. Może poza Antropocenem i Pustostanami.
Na swoich poprzednich projektach Iwona zawsze miała kogoś obok i słuchając tamtej muzyki należało stosować odpowiedzialność zbiorową. Tym razem jest tutaj sama i przedstawia się jako self-made woman, która chce brać wszystko na siebie, śpiewać „bez chowania się za unisexowym angielskim” i mówić „oto ja”. Iwona, kupuję cię taką w całości. Kiedy album na winylu?
![](https://rocknkarol.pl/wp-content/uploads/2024/06/Iwona-Skv-1986-fot.-Daszkow-1024x676.jpg)