Droga Miley Cyrus…

Droga Miley Cyrus… post thumbnail image

Cześć Miley, co tam u ciebie?
Pewnie świętujesz pasmo sukcesów. Nic tylko gratulować i zazdrościć. Single na szczytach list przebojów, teledyski biją kolejne rekordy oglądalności, o twoich występach mówią wszyscy, jesteś krótko mówiąc na topie. Wreszcie ludzie widzą ciebie i twoje hity, nie Hannah Montanę.

miley-bangerz-4 Na wstępie, chciałbym ci pogratulować nagrania naprawdę niezłej płyty. Naprawdę, serio mówię! „Bangerz” całkowicie mnie zaskoczyło, zwłaszcza że single były dość słabe. Spodziewałem się totalnej klapy. A tu proszę. Bardzo przebojowy, udany krążek. Nie jest to jakieś wielkie dzieło, ale przez „Bangerz” pokazałaś że naprawdę potrafisz nagrać coś świetnego. „Can’t Be Tamed” było fajnym albumem jedynie za pierwszym odsłuchem – za to od „Bangerz” nie mogę się wręcz oderwać. Przy „4×4„, „Love Money Party” nie jestem w stanie usiedzieć spokojnie, „SMS (Bangerz)” i „Do My Thang” puszczałbym na każdej domówce, a przy „FU„… dobra, przyznam się – miałem po prostu ciarki za pierwszym odsłuchem. „My Darlin’„, „Drive” i „#GETITRIGHT” to też całkiem fajne, przyzwoite numery. Tylko single były całkiem słabo wybrane (ale oficjalnie nie przyznaję się, że tekst „Wrecking Ball” znam już na pamięć). Ten album będzie… tfu! jest przełomem w twojej karierze muzycznej! Gratulacje Miley!

Ale jest jeden sznyt. Bo jak na ciebie teraz patrzę, to o czymś chyba zapomniałaś. Zapomniałaś że jesteś wokalistką, muzykiem. To powinnaś sprzedawać ludziom, na tym zarabiać, tym dawać ludziom radość. Muzyką, nie swoim ciałem. Bo w twoich ostatnich zagraniach widzę sprzedawanie nie nowej płyty, a swojego seksapilu. W dodatku kiepsko zapakowanego.

miley vma

Spokojnie Miley, nie denerwuj się tak! Nie mam nic do tego że się rozbierasz i wypinasz tyłek. W końcu cały showbiznes jest stale bez ubrań i wyuzdany bardziej niż filmografia Sashy Grey. Bardziej mam na myśli jak się rozbierasz, i w jaki sposób się wypinasz. Tu jest problem. Ty zwyczajnie wepchałaś się swoimi krągłościami w kadr – bez zapowiedzi, nagle, wulgarnie nam się wyeksponowałaś. Oglądając twój występ na VMA czułem się jakbyś machała mi sobą prosto przed nosem. Jasne, masz fajny tyłek, nogi też, ale są lepsze sposoby na pochwalenie się tym nie wypadając przy tym jak laska z klubu go-go. Chociaż pewnie nawet tam panie tańczą mniej wulgarnie (nie wiem i wiedzieć nie chcę!).

miley język

Ten język. Poza tym że długi, to język jak język. Ani wytatuowany, ani przebity. Po co tak się nim chwalisz? Nie prościej się po prostu uśmiechnąć? Przecież uśmiech masz ładny (pamiętasz jak na ciebie kiedyś mówiono „Smiley”?). A od dawna go nie widzę. A szkoda.

miley na kuli

Klip do „Wrecking Ball„. No tak. Ja rozumiem całą symbolikę, że to burzenie murów ma być synonimem jakichś zmian w twoim życiu i tak dalej. Ale czy trzeba było to robić z lizaniem młota i bujaniem się nago na kuli? Źle, źle, źle. Jedną rzecz tymi popisami osiągnęłaś – wszyscy o tobie mówią. Gratuluje. Tylko nikt nie mówi o samej piosence. W zasadzie o samej twojej muzyce się prawie nie mówi, nie o to cię dziennikarze pytają. Wszystkich interesuje tylko rozmiar twoich piersi i długość twojego języka. Naprawdę ci o to chodziło?

Miley, nagrałaś naprawdę niezłą płytę. Nie pozwól aby zostało to przysłonięte przez twój tyłek. Nie sprzedałaś masom swojej muzyki. Sprzedałaś swoje ciało i seks. A przecież jesteś przede wszystkim piosenkarką.