Tym razem będzie mocno prywatnie i niekoniecznie muzycznie.
Zakończyła się w niedzielę piąta edycja Blog Forum Gdańsk – dla mnie, to już drugi raz na tej jednej z największych polskich konferencji dotyczących blogowania i nowych mediów. Prelekcje – w większości – fantastyczne!
Wielkiego kopa motywacyjnego dała mi Monika Kamińska z Black Dresses.
Słuchałem niezwykle uważnie i podziwiałem panelistów z Majdanu.
Michael Anti opowiadający o sieci w Chinach sprawiał, że co rusz opadała mi szczęka.
Jarek Kuźniar udowodnił mi, że jest spoko gościem, że ma predyspozycje na standupowca, i… że kamera faktycznie pogrubia.
Klaudyna Hebda nie dość że świetnie ubawiła, to jeszcze potrafiła powiedzieć coś do rzeczy.
Pinkwartowie dali do zrozumienia, że jak nie wpuszczają drzwiami, to muszę się wpieprzać oknem (nie omieszkam kiedyś z tego skorzystać).
Michała Szafrańskiego słuchało się z wielkim podziwem.
A i jeszcze udało mi się spotkać mnóstwo innych – zarówno znajomych, jak i tych po prostu lubianych.
Ale ja teraz nie chciałem o tym. Chciałem teraz o strachu. Bo zawsze, jak idę na Blog Forum Gdańsk, to się wielu rzeczy boję. Czego się tym razem bałem na BF Gdańsk?
Before party
Zaraz pewnie pomyślicie „że co?”. No cóż, jeśli znacie mnie choć trochę bardziej, to wiecie że ja w gdańskim Hard Rock Cafe bywam częściej niż „od święta” albo „w Matki Boskiej Pieniężnej”. Raz, że uprzedziłem swoje szefostwo dosłownie parę godzin przed przybyciem (a wypadało to zrobić, żeby nie pomyśleli że sobie żarty robię). A dwa, to że nieco obawiałem się reakcji moich znajomych, którzy tamtego dnia ciężko dla wszystkich tam przybyłych blogerów pracowali. Odetchnąłem z ulgą, jak zobaczyłem że wszyscy moi kumple – kelnerzy, jak i kucharze – reagowali po prostu rozbawieniem. A serio bałem się krzywych spojrzeń.
(ten hicior Warrant leciał, akurat kiedy wchodziłem na piętro Hard Rocka)
Moja nieśmiałość
Nie zliczę osób, do których chciałem podejść na chociaż krótką pogawędkę. Albo tych, których koniecznie chciałem złapać, a zawsze mi uciekali. Bo się nie tyle co bałem, co wstydziłem. Nie wiem czy to po mnie widać, ale ja się generalnie ludzi bardzo boję i niełatwo nawiązuję kontakty. Nawet powiedzenie „cześć” jest dla mnie szczytem odwagi. Najczęściej siedziałem sam na fotelu z oczami w komórce, a podchodziłem tylko do tych których już dobrze znałem. I nawet nie wiem czego się bałem, w końcu miałem przygotowane mnóstwo pytań i tematów do rozmowy z konkretnymi osobami. Muszę się z tego wyleczyć czym prędzej i móc jak Sara Bareilles zaśpiewać „Say what you wanna say and let the words fall out!”
Krytyka
Na świecie jest naprawdę niewiele osób, których zdaniem się przejmuję. Mogę ich ilość wyrazić w liczbie jednocyfrowej. I tak się składa, że kilka z tych osób było tam obecnych i z nimi tam rozmawiałem. Bałem się, że usłyszę słowa w stylu „nie zrobiłeś postępów, nie postarałeś się, robisz wszystko źle” (btw. sam często tak na siebie patrzę…). Dzięki Bogu, najwyraźniej wszyscy pozwalają mi dalej robić swoje. Bo wszystkim innym dedykuję te słowa Brody Dalle:
Konkurs Blog Of Gdańsk
Nie uważam się za jakkolwiek popularnego i lubianego… ale bałem się że uda mi się wygrać ten konkurs. Naprawdę, piszę serio – bałem się wygrać. Bo musiałbym wtedy ze swoim czupiradłem na głowie i w glanach wyjść na scenę – a wtedy na bank zrobiłbym jakąś gafę.
A poza tym – było naprawdę zajebiście!
(pisane przy słuchaniu ostatniego albumu Pati Yang – „Wires and Sparks”)