Adele – „Hello”: sami tego chcieliśmy

Adele – „Hello”: sami tego chcieliśmy post thumbnail image

 

Adele wraca. Mamy to już potwierdzone czarno na białym zapowiedzią albumu i nowym singlem. Album 25 ukaże się już 20 listopada. I nie wydaje mi się, by to było na życzenie artystki. A bardziej na życzenie całego świata.

Świata, który zdążył za nią zatęsknić. Ostatni singiel – oscarowy Skyfall – ukazał się trzy lata temu, album 21 cztery lata temu. Od tamtego czasu co roku karmiono nas kolejnymi doniesieniami na temat tej płyty. Co roku słyszeliśmy, że „płyta już nadchodzi”. Co roku była wpisywana w zestawieniach najbardziej oczekiwanych. Ostatnimi tygodniami plotki przybrały na większej sile, podawano już datę premiery i wyciekały tracklisty. Dopiero od wczoraj wszystko jest potwierdzone. W momencie potwierdzenia przez Adele daty wydania 25 – media oszalały. Fani jeszcze bardziej.

Co otrzymujemy wraz z singlem Hello? Najbardziej bezpieczną strefę komfortu artystki, jaką mogliśmy dostać. Ta, która przyzwyczajała nas do popowych epopei, jak Skyfall i Rolling In The Deep, rzuciła nam powtórkę z rozrywki. Z jedną różnicą – Hello jest czysto popowe, brak tam wcześniej znanych u Adele wpływów jazzowych. To, że pop gatunku Adele możemy postawić obok dokonań takich pań jak Sia czy Alicia Keys, aniżeli Madonny czy Beyonce. tłumaczyć raczej nie muszę. Jednak po takim songu, który pasowałby również do repertuaru dwóch ostatnich wymienionych dam, aż prosi się zastanowić z kim Adele chce się tu ścigać.

A po takim długoletnim czekaniu mogliśmy oczekiwać niemal wszystkiego. Zwłaszcza jak media spekulowały, że przy albumie palce maczali m.in. Max Martin, Martin Garrix – po tych nazwiskach strach się było bać, jaki kierunek obierze artystka. Wokalistka swym nowym singlem ucięła te wszystkie pierwotne obawy i nie zamierzała nas katować syndromem drugiej płyty.

Adele też nie zmieniła nam tematyki. Po tym, jak teksty dwóch pierwszych płyt oparła na swoich burzliwych i nieszczęśliwych związkach, jako szczęśliwa żona i matka postanowiła nam zafundować… niemal dokładnie taką samą dawkę smutku. Wokalistka wcześniej zdołała nagrać album, gdzie przeważała tematyka macierzyństwa, ale – jak sama przyznała – wyrzuciła go, bo go uznała za „nudny”. Dzięki temu, mamy tą samą Adele co zawsze – smutną, nostalgiczną. Wokalistka w liście otwartym zapowiada 25 jako „album o tęsknocie i pisaniu siebie na nowo”.

Jak widać, rewolucji nie będzie. Mamy taką Adele jaką sami chcieliśmy.  Tylko czy to jest dobre rozwiązanie pod względem artystycznym, a nie tylko komercyjnym? Przekonamy się 20 listopada.

25 out November 20th

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika @adele

3 thoughts on “Adele – „Hello”: sami tego chcieliśmy”

  1. Też mnie rozczarowała. Piosenka fajna, ale dupy nie urywa. To nie to samo co poprzednie utwory.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *