2017 mocno osobisty

2017 mocno osobisty post thumbnail image

Podobnie jak rok, jak i 2 lata temu, pora podsumować miniony 2017 pod względem mego nastroju emocjonalnego przypisując do niego utwory, które były ze mną najmocniej. Jak ktoś nie widział poprzednich zestawień, to tłumaczę – to nie jest lista najlepszych utworów. Jest to spis wyłącznie emocjonalny. A swój stan na miniony rok mogę określić jednym słowem – stabilizacja. Brak przełomów życiowych, zawirowań zawodowych, przeprowadzek. Był to najspokojniejszy rok, w którym nie zmieniało się nic. I, co bardziej dziwne, nie przeraża mnie to. Wręcz przeciwnie, daje w końcu nadzieję na spokojniejsze życie. I to podsumowanie mocno to pokazuje.

Przede wszystkim, po raz pierwszy tutaj będą kawałki tylko z minionego roku – z dwoma wyjątkami, ale mającymi mocne uzasadnienie. W tym roku byłem o wiele bardziej na bieżąco niż kiedykolwiek wcześniej (oczywiście, że mam zaległości, ale wystarczy mi na nie 3 dni wolnego czasu) i mocniej się przywiązywałem do nowości. Rozdrapywanie ran za pomocą starości muzycznych mi przeszło. Dobra, starczy tej pisaniny, niech przemówi muzyka.
Oto moje 15 najważniejszych utworów 2017 roku.

Natalia Nykiel – I’m Fine (feat. Igor Walaszek)
Jeśli Nykiel ma być polską definicją electropopu obecnej ery, to ja chcę takiego jak najwięcej. W dodatku z tak nieoczywistymi utworami jak I’m Fine własnie.


Paulina Przybysz – Buy Me a Song
Album Pauliny był  dla mnie jednym z największych zaskoczeń tego roku. Obecność akurat tego singla możecie traktować jako uhonorowanie dla całej tej naprawdę fantastycznej płyty.


Tove Lo – Stranger
Jeśli brakuje wam mainstreamowego popu pełnego wyuzdania, seksu i hedonizmu, to musicie właśnie posłuchać Tove. Tegoroczna premiera nowego albumu przeszła bez echa (został wydany tylko cyfrowo), a jest na nim pełno przebojowych hitów o których marzyłyby Britney Spears z czasów I’m Slave 4 U czy Christina Aguilera ze Stripped. Stranger nafaszerowane ejstisowymi wpływami jest jego esencją.


Lorde – Homemade Dynamite
Nazywanie jej głosem pokolenia millenialsów nie jest ani trochę przesadą. Śpiewa o przyzwoitych dla młodzieży rzeczach, ale w sposób który nie razi też starszych słuchaczy. A ten numer napisała razem z moją ulubienicą – wyżej wymienioną Tove Lo.


Japandroids – Near To The Wild Heart of Life
Tutaj podobnie jak przypadku Przybysz – nie znałem, ale odpaliłem i wsiąkłem momentalnie.


Paramore – Fake Happy
Nie żebym znał się na tym temacie, ale jestem skłonny potwierdzić, że najnowszy album Paramore jest idealnym oddźwiękowieniem stanu depresji i najbardziej trafnym uosobieniem zdania „śmiech przez łzy”. Fake Happy to tylko jeden przykładów. Od pierwszego odpalenia After Laughter ten utwór wsiąkł mi w łeb najmocniej.


Queens Of The Stone Age – Domesticated Animals
Może nie jest to najlepszy rock’n’roll na jakiego zasługiwaliśmy w 2017, ale takiego jakiego nam zaserwowała kapela Josha Homme właśnie potrzebowaliśmy. Widzimy się w czerwcu na Torwarze (oby!).


George Michael – Praying for Time
Pierwszy z wyjątków od reguły utworów z 2017. Tak, dopadł mnie syndrom martwej gwiazdy i nie jest mi przez to wstyd. Zwłaszcza, że w 2017 roku wznowienia i zremasterowania doczekała się tak wybitna płyta jak Listen Without Prejudice.


happysad – Medelin
3/4 hejterów happysad swoje negatywne zdanie o tym zespole opiera na znajomości tekstu Zanim pójdę. Tymczasem najnowsza płyta – a na niej niesamowicie rozwijający się Medelin – pokazuje, że to już zupełnie inna kapela.


Natalia Kukulska – Halo, tu Ziemia
Kukulska konsekwentnie nie idzie na kompromisy ze słuchaczem i serwuje nietuzinkowy, połamany pop z komunikatem „kochaj mnie taką, albo wcale”.


LIGHTS – Savage
W Polsce chyba mało kto ją zna. Nic dziwnego, dziewczyna robiąca synth-pop jakiego pełno niemal wszędzie. Ja ją poznałem za czasów pracy w Hard Rock Cafe. Ale ten singiel to istna petarda.


Beth Ditto – Fire
Gossip już nie istnieje, ale solowa Beth Ditto to dobrze skalkulowana średnia tego co było najlepsze w tym zespole – rockowy czad, przebojowa przystępność brzmienia, popowa wzniosłość.


Miuosh – Neony
Jeśli ktoś na albumie pokusza się o duety z Nosowską, Organkiem i Bajmem, to automatycznie ma u mnie punkt za odważne przełamywanie barier. W przypadku Miuosha wyszło to też co najmniej bardzo dobrze. Po najnowszej płycie wręcz stałem się jego fanem.


Michał Sołtan – Weź
Niech tylko ktoś tego świetnego gitarzystę i tekściarza puści w jakimś radiu komercyjnym, a stanie przed nim kariera na miarę co najmniej Czesława Mozila. Ostrzegam przed przesłuchaniem, idzie się szybko zakochać! Mamy tutaj niesamowitego zdolniachę.


Linkin Park – Waiting For The End
Chyba nie muszę podawać powodu, prawda?

Innymi słowy – kilka odkryć, starzy wyjadacze i tylko drobna porcja smutku. Stabilizacja życia w każdej postaci.
Spokojnego 2018 wam życzę!

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *