Wychowałem się na popie. Trudno.

Wychowałem się na popie. Trudno. post thumbnail image

I się tego nie wyprę, choćbym chciał. A wielokrotnie próbowałem.

Odkąd pamiętam, strasznie zazdrościłem mojemu starszemu bratu w obszarze słuchanej przez niego muzyki. Bo on muzyki własnej poszukiwał, odkrywał ją sam. Ja łykałem i brałem tylko to co podsuwało mi MTV i Bravo. Sam raz mi to nawet wypomniał, jakby nieco z wyrzutem. I zawsze chciałem być taki jak on. Była między nami niezła przepaść gatunkowa. Mój pokój był obklejony plakatami Toli Szlagowskiej, Dody, Tokio Hotel, Britney Spears, Nelly Furtado i tego typu muzykami, a z wieży leciała Avril Lavigne i składanka Top Kids. U niego na ścianie widniała podobizna Cthulhu chyba (jego własnego wykonania – sami popatrzcie jaki ma talent!), a zza drzwi słyszało się morderczą mieszankę metalu, hardrocka i brzmień core.

I cały ten pop i pop-rock zza młodu słuchany, w dużej mierze ukształtował mnie jako człowieka jakim jestem teraz. Śmiejcie się, ale to sama prawda. To od słuchania muzyki z VIVY i 4fun.tv zaczęła się moja fascynacja muzyką w ogóle. To od uwielbiania kapel powszechnie hejtowanych i czytania Bravo w technikum nauczyłem się wyjebania na ludzkie opinie.

Myślicie że brat nie próbował mnie wtedy „nawracać”? Jasne, że tak. Ale nie wyszło mu to najlepiej. Nauczyłem się od niego jedynie słuchać Avenged Sevenfold, cała reszta jego ulubieńców mi się nie spodobała. Behemotha i Bring Me The Horizon nauczyłem się słuchać sam, dużo później. Ale później moje chęci do słuchania czegokolwiek mocniejszego były aż przesadzone. Pamiętam okres, kiedy zwyczajnie nie chciałem się przyznawać, że mam prawie całą dyskografię Britney Spears, że całe życie tylko słuchałem Slayera. Z profilu last.fm usunąłem niemal wszystkie odtworzenia wykonawców pop i na siłę wciskałem w siebie ten hardcore.

A teraz jak o tym myślę, to trochę mi wstyd za samego siebie. Bo chciałem komuś coś udowodnić, a nie wiedziałem komu – ba, nawet nie byłem świadomy, czego dokładnie chciałem! Analizując teraz swoje dawne myślenie, miałem po prostu złą opinię o muzyce  pop. Bo to gatunek jak każdy inny, nie ma w nim nic złego, a czym jest innym pop w wykonaniu Britney Spears i Lady GaGi, a czym innym pop w stylu Lily Allen i Meli Koteluk.

Kiedy skończyłem się tego wypierać? Nie pamiętam dokładnie. Ale cieszę, że to zrobiłem.

(pisane przy słuchaniu Tove Lo)