Moment w którym Taco Hemingway wypuścił z nagła singiel Deszcz na betonie i zapowiedział na jesień nowy album Marmur, sprawił, że estetyka rapera zaczęła wreszcie do mnie przemawiać. A teraz Filip zrobił wszystkim niespodziankę i niezapowiedzianą EPką Wosk daje nam odpowiedź – co się z nim działo przez ostatnie półtora roku i co z nim zrobił olbrzymi sukces Umowy o dzieło (a także o co chodziło z „do zobaczenia na wosku”).
Wosk to spójna historia z charakterystycznym dla Taco flow. Nawija tak zwinnie jak wcześniej o zrobieniu drugiego miejsca na OLiS, że już mu nie zależy na „zrobieniu sześciu zer”, a na pytanie od mamy o przelew już nie mówi „bardzo proszę”, tylko „nie, dziękuję”. Oczywistym staje się tutaj, że nie jest to album, od którego można zaczynać obcowanie z raperem, bo nieznajomość Umowy o dzieło sprawia, że umyka cały sens nawijek Taco. Filip też mam przedstawia nie tylko swoje sukcesy – mówi też o lękach. Słychać, że jedyne czego się najbardziej boi, to utraty samego siebie i swojej wiarygodności. Mówi nam wprost, że „chciałby być nową Nosowską”, a na granych co chwila koncertach wciąż czuje się dziwnie, gdy ogląda go setki ludzi (dodatkowo kręcących snapy z komórkami w rękach), przeraża go fakt „ile koła za koncert i za płyty”.
Wychodzi tu nam też kolejny zgrzyt – Filip wciąż nie jest raperem uniwersalnym jak jego starsi fachem koledzy z branży. Podczas gdy obecni wyjadacze hip-hopowego świata jak Łona, Fisz czy Kaliber 44 wciąż mówią o wartościach/zepsuciach bliższych znacznie większej liczbie Polaków, tak rap Taco wciąż jest skąpany w rzeczywistości „warszawskiego pokolenia 20+, któremu nie całkiem wyszło”. I raper nie wiadomo czy zamierza to zmieniać, gdy padają słowa „chcą bym pisał o sprawach politycznych, ale wolę o sobie”… Ale z drugiej strony, jest nadzieja na zmianę estetyki, bowiem raper już w Deszczu na betonie mówi o sprawach bardziej uniwersalnych. Może więc nadchodzący Marmur (który na pewno pobije wszelkie rekordy sprzedaży) będzie miał inny styl nawijek. Tylko czekać cierpliwie do jesieni.
Słówko tylko o warstwie muzycznej – Rumak zrobił równie dobrą robotę co na Umowie o dzieło. W każdym kawałku beat jest gęsty, podbijany subtelnym loopem, nie przebijającym się przez słowa Taco. Absolutnie nic nie mam mu do zarzucenia.
Filip, dobra robota. Dla mnie, możesz nie być w ogóle w internecie i na koncertach. Idź się zaszyj spokojnie w studiu lub na odludziu i daj nam solidny kawał kolejnej muzyki. I bez napięcia. Wezmę od ciebie wszystko z pocałowaniem ręki. Kupiłeś mnie Woskiem w całości.
PS. Wosk jest do pobrania za darmo z oficjalnej strony rapera.