Quo vadis, Fryderyki?

Quo vadis, Fryderyki? post thumbnail image

Nagroda Akademii Fonograficznej przyznawana już od prawie dwudziestu lat cieszy się jeszcze minimalnym prestiżem. Niestety, po ogłoszeniu nominacji do nagród 2013 odniosłem wrażenie że Fryderyk zmierza w bardzo złym kierunku.

Akademia postanowiła w tym roku – mówiąc wprost – olać muzykę rozrywkową, i przyznać największą ilość nominacji dla muzyki poważnej i klasycznej. Bardzo, ale to bardzo źle! Jeszcze rok temu mieliśmy bardzo wielki i szeroki podział zarówno na muzykę rockową, hip-hopową, alternatywną, jazz, nagrody za produkcję, szatę graficzną, teledyski, a i producenci muzyki poważnej również nie byli pomijani. A tym razem mamy tylko 4 nagrody przypisane do olbrzymiej kategorii „muzyka rozrywkowa”, 3 nagrody dla muzyków jazzowych, a aż 10 statuetek powędruje do twórców muzyki poważej. Błąd! Organizatorzy przed ogłoszeniem nominacji pisali iż „dostosowują kategorie nagród do multigatunkowej rzeczywistości współczesnego europejskiego rynku„. Serio? Jakoś nie zauważyłem by w Brit Awards, czy Grammy wsadzano do jednej kategorii Britney Spears z The Black Keys (i schowajcie mi się z argumentem nagród za wideoklipy).

W tym roku nominacje zostały – przepraszam za słowa, ale inaczej się nie da – spieprzone po całości. Zajmując się oczywiście, jak to wymyślili sobie ZPAV i Akademia, „muzyką rozrywkową”. Na początek: „album roku”. W tej kategorii nominacje otrzymali Maria Peszek, Hey, Brodka, Luxtorpeda, oraz T.Love. Zaraz, zaraz. Brodka? Ona w zeszłym roku wydała album? Ach, tak. Wydała LAX, na którym są 2 (dwa!!!) nowe utwory, oraz cztery remixy tychże. I zostało wybrane jako „album” to, co sama artystka nazywa EPką. Wam też coś tutaj bardzo, bardzo nie pasuje? Jakby nie można było nominować np. Huntera, Acid Drinkers, albo nawet Zagrobelnego.

Kolejny impas – „artysta roku”. Artur Andrus, Brodka, Hey, Mela Koteluk, Maria Peszek. Wait, wait. Hey? Zespół wsadzony między solistów w kategorii „artysta”? Czy to może nominacja dla samej Nosowskiej? Error, error, error!

I trzecie, choć już nieco mniejsze dziwactwo w kategorii „debiut”. Mela Koteluk została nominowana zarówno jako artysta, jak i jako debiut. Czy debiutanta – choćby nie wiem jak wielki geniusz przejawiał – można nazwać artystą? Bo nie wiem jak dla was, ale dla mnie to słowo jeszcze zbyt wiele znaczy. Bo np. taką Ke$hę nazwiemy wokalistką, ale nie artystką. Rozumiecie, jak ja widzę tę różnicę?

Przez takie spłycenie kategorii pominięto całe mnóstwo świetnych, polskich płyt. Płyt, które na pewno zasługują na nominacje. Bednarek, Trzeci Wymiar, happysad, O.S.T.R. i Tabasko, Wilki, Kim Nowak, Lao Che, a nawet Kukiz. Wszyscy musieli obejść się smakiem, bo nie dostali ani jednej nominacji. Wszystko przez to, że Akademia zapragnęła „dostosować kategorie nagród do multigatunkowej rzeczywistości współczesnego europejskiego rynku”.

Fryderyki zostaną rozdane 25 kwietnia, a transmisję z uroczystości pokaże TVP 2. Będziecie oglądać?
W moim przypadku chyba znacie odpowiedź.

(pisane przy pierwszym odsłuchiwaniu nowego albumu Example – „The Evolution of Man”. Kto oprócz mnie wybiera się na koncert do Stodoły?)