Wchodząc do sklepów muzycznych i patrząc na półkę z kategorią „pop/rock”, możemy zauważyć że wielu wokalistów nie lubi swojego imienia czy nazwiska. Albo uznają je za nieciekawie brzmiące by nadawało się na okładki płyt. Jeśli skręcimy w kategorię „metal”, naszukamy się tony dziwacznych nazw, których etymologii czasem wolelibyśmy nie znać, do tego dziwacznie brzmiących po przetłumaczeniu na polski. A na dziale „eletronika”, to już istny mariaż dziwactw pseudonimów. Skąd artyści biorą swoje sceniczne nazwy i po co im właściwie one są potrzebne?
Prawdziwe nazwisko zbyt proste.
Madonna, Beyonce, Rihanna czy Sia mogą się nazywać szczęściarami, bo do zrobienia kariery mogły bez problemu użyć własnego imienia (przy czym Rihanna używa swojego drugiego, na pierwsze ma Robyn). Podobnie jak właścicielki nieczęstych imion jak Avril Lavigne czy Björk. Niestety, wielu wokalistów uznało że ich rodzice nie byli zbyt pomysłowi i postanowili sobie w tym pomóc.
Był sobie taki gość z Wielkiej Brytanii, który miał głos jak żyleta. Kiedy zaczynał śpiewać, ciarki przechodziły po plecach, a kobiety wzdychały. Ze swoim zespołem mógł spokojnie podbijać świat. Ale był problem z jego nazwiskiem. Jak ktoś nazywa się Gordon Sumner, to z takim nazwiskiem może nadawać się bardziej na nauczyciela angielskiego. Ale co innego, jeśli nazwie się Sting.
Niejaka Alicia Moore miała ambitny plan – podbić świat swoją muzyką. Warunki miała idealne – głos brzmiący bardzo wysoko, teksty własnoręcznie pisane i niebanalne, odrobina wyszczekanego uporu i niezły image. Problem był w tym, że nie mogła robić kariery jako Alicia – zwłaszcza że właśnie świat podbijała inna Alicia, o nazwisku Keys. Ta nowa musiała przyjąć inną tożsamość. Na szczęście, nie było z tym problemu – Alicia spojrzała na swoje włosy i zrobiła światową karierę jako P!nk.
Nie jesteś rodowitym Anglikiem/Amerykaninem i masz naprawdę dziwne nazwisko.
Lupita Nyong’o, tegoroczna laureatka Oscara za rolę w filmie „Zniewolony”, po ceremonii mówiła „Dawniej nikt nie znał mojego nazwiska, a teraz nikt go nie potrafi wymówić”. Idealnie to obrazuje, że dopiero sukces sprawia, że akceptujemy człowieka takiego jakim jest naprawdę. Nawet w tak banalnej kwestii jak imię. Popatrzcie chociażby na Nicole Scherzinger. Czy to jest medialne, łatwe do wymówienia nazwisko?
Jeśli masz zamiar robić wielką karierę muzyczną, – nawet mimo tego, że ojciec uważa cię za nieudacznika i pragnie wyrzucić z domu – melodie na wielkie hity przychodzą ci do głowy podczas jazdy autobusem, twój głos uwodzi przedstawicieli wszystkich płci, a jesteś synem greckiego emigranta i nazywasz się Georgios Kyriacos Panayiotou – koniecznie musisz coś z tym zrobić, bo ciężko to nawet wymówić. Zdecydowanie łatwiej będzie zrobić karierę jako George Michael.
Czy rosysjko-niemiecki DJ z nazwiskiem Antony Zaslavski mógłby zrobić karierę pracując z największymi gwiazdami jak Lady GaGa, Justin Bieber, Hayley Williams i Ellie Goulding i otrzymać Grammy za najlepszy utwór elektro? Prawdopodobnie, bo koleś robi naprawdę dobrą robotę produkcyjną. Jednak kolega postanowił nie robić kłopotów radiowcom i poszedł podbijać świat jako Zedd.
Zespół musi mieć nazwę.
Nazwy zespołów to osobna para kaloszy. W Polsce najczęściej chce się brzmieć jak najbardziej obco, jak najbardziej amerykańsko. Jakiś psycholog mógłby to uznać za przejaw polskich kompleksów, że cokolwiek jest anglojęzyczne to na pewno lepsze niż polskie. Przykładów jest całe mnóstwo:
-Doda śpiewała w zespole Dziewica (Virgin)
-hit pokolenia 2000. „Butelki z benzyną i kamienie” pochodzi z repertuaru Fajnych Dzieci Śmierci (Cool Kids Of Death)
-zespół Adama Darskiego nazwę swoją wziął od stworzenia z bibilijnej Księgi Hioba – Behemoth
-hejterzy Piotra Roguckiego mają ubaw z jego zespołu, że sama nazwa każe słuchaczom zapadać w Śpiączkę (Coma)
-równie podobnie te osoby śmieją się z repertuaru zespołu Szczęśliwysmutny (happysad),
-zespół Dawida Podsiadło to Kręcone Głowy (Curly Heads), co ma uzasadnienie w fryzurach członków.
Równie śmiesznie bywa, kiedy tłumaczymy na polski nazwy zespołów zagranicznych. Dzięki temu dowiadujemy się że słuchamy np. Śmietnika (Garbage), Małpich Gówien (Guano Apes), Dzięwięciocalowych Gwoździ (Nine Inch Nails), Panny Młodej w Czarnym Welonie (Black Veil Brides), Toczących Się Kamieni (The Rolling Stones) czy Martwej Pogody (The Dead Weather).
Mnie osobiście też bardzo cieszy polska kreatywność pisana po polsku. Dzięki temu mamy takie nazwy jak Kapela Ze Wsi Warszawa, Kombajn Do Zbierania Kur Po Wioskach, Kim Nowak, Sistars, Defekt Muzgó, Dzieci Kapitana Klossa, Zabili Mi Żółwia, Pidżama Porno, Maanam, Sztywny Pal Azji, Luxtorpeda, Budka Suflera i mój absolutny faworyt wszechczasów – Kochankowie Gwiezdnych Przestrzeni. W przypadku każdego z tych zespołów o genezę nazw trzeba pytać każdego z osobna. I dzięki temu nie jest nudno.
A na koniec – łamigłówka
Pomysłowość wielu muzyków jest często zaskakująca – również tych polskich. Spróbujcie bez zaglądania do Google i Wikipedii dopasować poniższe pseudonimy do prawdziwych nazwisk ich nosicieli. Have fun! PS. Jedno nazwisko jest zmyślone!
1) Snoop Dogg
2) Skubas
3) Nicki Minaj
4) Lorde
5) Elton John
6) Fisz
7) Kayah
8) Kora
9) Marilyn Manson
10) Slash
a) Reginald Dwight
b) Katarzyna Szczot
c) Calvin Cordozar Broadus Junior
d) Bartosz Waglewski
e) Onika Tanya Maraj
f) Saul Hudson
g) Radosław Skubaja
h) Andrzej Kostek
i) Ella Yelich-O’Connor
j) Olga Jackowska
k) Brian Hugh Warner
U raperów sytuacja wygląda tak: K.S.Y.W.A. :)
Spoko, nazwa mojego ukochanego Closterkeller wzięła się od butelki wina znalezionego w bramie… Co więcej, był to tak naprawdę Klosterkeller, czyli klasztor bodajże, ale wokalistka Anja Orthodox, czyli Anna Kumala, wtedy Sabiniewicz, stwierdziła, że zamieniając „c” z „k” będzie wyżej na wszelkich listach…
Uwaga, moja próba, czekam na poprawne odpowiedzi :) :
1) c
2) g
3) e
4) i
5) a
6) d
7) b
8) j
9) k
10) f
10/10 – brawo! :D