Nie mam zamiaru i chęci wdawać się z nikim w dyskusje na tematy z serii „czy trzeba robić postanowienia noworoczne” oraz „czy trzeba robić nowe rzeczy tylko na początku roku”. Ja czasami robię, czasami nie. I nie rzucam na nikogo pogardy z tego tytułu, ani nie próbuję nikogo odwodzić od zamiarów. Innymi słowy – żyjmy i dajmy żyć innym. Z postanowieniami i bez.
Ja na 2016 rok obrałem sobie kilka celów mocno związanych z muzyką (czyli poniekąd ze swoim życiem). I piszę o nich tutaj, byście wy wszyscy tutaj czytający mnie mogli mnie w nich mobilizować/wspierać/odradzać.
Jakie cele sobie wymyśliłem na 2016?
Plany wakacyjne lepiej ogarniać jak najwcześniej. Polskie festiwale wciąż trzymają wysoki poziom (przyszłoroczny Open’er już w tym momencie zapowiada się naprawdę dobrze), ale od lat kusi mnie sprawdzić, jak to wygląda na imprezach zagranicznych. A wybór jest ogromny – w Niemczach Lollapalooza i Rock Am Ring, czeskie Colours of Ostrava, angielski Download i Glastonbury. Póki co, najmocniej kusi mnie zlokalizowane stosunkowo niedaleko moich rodzinnych Kielc Rock For People w czeskim Hradec-Kralove, który mnie bardzo zachęcał swoimi line-upami w ciągu ostatnich lat. Jedno jest pewne – zaczynam wrzucać pierwsze oszczędności do skarbonki z napisem „Festiwal zagraniczny”.
Kupiona jakieś 2 lata temu, leży bez przerwy w pokrowcu. Niemal co roku sobie obiecuję wrócić do przerwanego około matury regularnego grania na niej, ale – nie wiedząc czemu – wciąż tylko ją przestawiam z miejsca na miejsce w pokoju. Może uda się wreszcie w 2016?
Winyle zawsze miały się dobrze, ale boom na nie w 2015 był dla mnie zapalnikiem, że pora dołączyć do miłośników dźwięku czarnej płyty. Pierwsze kroki już poczyniłem, bowiem 30 grudnia kupiłem swój pierwszy winyl. Teraz pora otworzyć konto oszczędnościowe z tytułem „gramofon”.
Będzie ich więcej. Duuużo więcej. A pierwsze już w najbliższym tygodniu, bo jutro ważna okazja. Stay tuned.
A wy? Chcecie czegoś nowego dokonać w 2016?
(pisane przy słuchaniu hitów Moby’ego)