Pamiętacie moje doświadczenia z „Ona tańczy dla mnie”? Po tamtym bólu zamierzałem sobie już nigdy naprawdę nigdy nie włączać żadnego viralu związanego z muzyką. Jednak chyba odzywają się we mnie skłonności masochistyczne, bo kiedy docierały do mnie słowa „Harlem Shake”, nie mogłem się powstrzymać żeby nie sprawdzić o co chodzi. I po raz pierwszy mogę to napisać – nie żałuję!
Jeśli jeszcze nie rozumiecie/nie znacie tego specyficznego fenomenu, to zajrzyjcie do internetowej księgi memów. Obecnie to szaleństwo trwa w najlepsze, co chwila powstają nowe wykony na różnorakich imprezach, na flash mobach w centrach miast, na szkołach i uczelniach. Nawet YouTube ma „swoją wersję Harlem Shake’a” – wystarczy wpisać w wyszukiwarkę „do the harlem shake”, kliknąć „szukaj”, i patrzeć na efekt. Sam kawałek, do którego wykonywany jest ten „taniec” od paru tygodni okupuje pierwsze miejsce na Bilboardzie.
Dlaczego ten viral zaliczam do udanych? Ponieważ, po raz pierwszy, nie chodzi tu o muzykę. Bądźmy szczerzy, sam utwór jest nudny jak flaki z olejem (z całym szacunkiem dla miłośników tejże potrawy), a beat nieco wkurzający – zupełnie jakby bąki latały tuż obok ucha. Chodzi tylko i wyłącznie o zrobienie z siebie jak największego dziwactwa przy akompaniamencie piosenki. Czyli w skrócie – o dobrą, i śmieszną zabawę. Niektórzy uznają robienie Harlem Shake’a za „żenujące”. Dla mnie, to nieco smutne że są osoby które wszystko chcą brać na poważnie. Róbmy i takie akcje, pokażmy dystans do siebie, i dajmy innym powodu do uśmiechu! W aurze zimowej dobry ubaw jest warty każdego whatthefucka spowodowany oglądaniem dowolnego Harlem Shake!
Świat świruje, świat się bawi, świat zadziwia, a sam autor hitu zapewne jest w szoku. Na zakończenie mogę powiedzieć tylko jedno – colo terrorita!!!
(pisane oczywiście do rytmu „Harlem Shake”)