Tej nocy w Stanach odbyło się rozdanie nagród muzycznych Billboardu. Co prawda, nie jest to wyróżnienie o takim statusie jak Grammy i często w Europie mocno bagatelizowane. Niesłusznie – w końcu mówimy o nagrodach przyznawanych przez największy muzyczny magazyn w USA, a – jeśli wierzyć samemu Billlboardowi – są one odzwierciedleniem gustów, bowiem zwycięzcy są wybierani na podstawie statystyk popularności z tego serwisu. A więc wyróżniamy tych, którzy najbardziej są przez publiczność uwielbiani. Tak więc, jeśli ktoś chce tu narzekać na zwycięzców, niech obwinia gusta masowej amerykańskiej publiczności.
Skoro mowa o nagrodach amerykańskich, to niczym dziwnym jest, że najwięcej zgarnęła ta która w USA posiada status najjaśniej błyszczącej gwiazdy. 14 nominacji dla Taylor Swift – bo o to niej mowa – przełożyło się na osiem statuetek, w tym wyróżnienia Top Artist, Top Female Artist czy Top Billboard 200 Album. Jeśli dodamy do tego jeszcze premierę zrobionego z rozmachem nowego klipu artystki Bad Blood (z udziałem całej plejady gwiazd takich jak Kendrick Lamar, Jessica Alba, Cindy Crawford czy Ellie Goulding), to każdy potwierdzi, że tamtą noc można było określić mianem „rozdanie Taylor Swift Awards”.
Kto jeszcze wygrał? Sam Smith, Iggy Azaela i Pharrell Williams zabrali po trzy wyróżnienia, a One Direction, Meghan Trainor i John Legend dostali po dwie. A jak myślicie, ile nagród zostało wręczonych na właściwej ceremonii? Tylko 11 – a kategorii jest ponad 40. Z czego najwięcej razy na scenę wchodziła Taylor Swift (jak zawsze, wielce zaskoczona, że po raz enty wygrywa). One Direction odbierając wyróżnienia dla Top Duo/Group zadedykowało ją Zaynowi Malikowi (cała sala w ryk!), a Meghan Trainor stała ze statuetką w rękach zalana łzami.
Na ceremonii zaliczyliśmy też sporo występów. Każdy dwoił się i troił, by to jego najmocniej zapamiętano. Van Halen otworzyło ceremonię ostrym zacięciem. Fall Out Boy wystąpili w towarzystwie kilkunastu tancerek przebranych z Umę Thurman w stylizacji na Mię Wallace z Pulp Fiction. Duet Meghan Trainor z Johnem Legendem wyglądał jak spotkanie brzydkiego kaczątka z „księciem z bajki”. Britney Spears i Iggy Azaela poleciały z taśmy – i to dosłownie, gdyż ich występ był „pre-recorded”: nagrany przed ceremonią i na niej odtworzony. Imagine Dragons ciarkopędnie wykonali hit Stand By Me, a na finał Kanye West, którego zza płomienii i dymu nie było jak dostrzec. To zdecydowanie były te punkty muzyczne, które zapadły mi w pamięć najmocniej.
Warto było mi zarwać tę noc? Nie jestem pewien. Ale jestem w stanie powiedzieć, że przez dłuższy czas oglądania zacinającego się streamu dobrze się bawiłem. I o to chodziło. Najbliższa okazja do zarwania nocki dla muzyki chyba dopiero jesienią, kiedy to odbywa się rozdanie MTV Video Music Awards.