Ostatnio o Andrzeju Piasecznym mówi się głównie w kontekście jego coming-outu, który to – patrząc po reakcjach zarówno w mediach plotkarskich jak i w społeczności LGBT – był mocno wyczekiwany. Artysta dokonał tego na własnych zasadach, tak jak chciał – zaledwie jednym zdaniem w nowej piosence. No właśnie – za dużo gadania o orientacji, za mało o tym skąd to gadanie. Czyli nowym albumie, na którym Andrzej Piaseczny zrobił sobie imprezę z udziałem kolegów i koleżanek z branży.
Kiedy parę miesięcy temu poszła informacja o transferze Andrzeja do Mystic Production – labelu kojarzonego z muzykami pokroju Behemotha, Lao Che i Riverside oraz polskiego dystrybutora Slayera, Testament i Helloween – to pół dnia przecierałem oczy w niedowierzaniu. Jasne, ta wytwórnia już wcześniej otworzyła się na krajowy pop alternatywny (Gaba Kulka, Czesław Śpiewa) i hip-hop (Kaliber 44, Grubson), ale zakontraktowanie kojarzącego się z radiowym popem Piaska? To już zupełnie inny kaliber dla tej wytwórni. Przez myśl mi przeszło, że może Andrzej zmienia front i zacznie ostro łoić. Na moje szczęście – jeszcze nie zaczął. Ale 50/50 daje do zrozumienia słuchaczom, że Piaskowi w szufladce klasycznego radiowego popu już przestało być wygodnie i się rozgląda za nową.
Oczywiście, duża w tym zasługa zaproszonych gości, bo tam gdzie Andrzej dołożył swoje grosze do tekstu lub muzyki, nie dzieje się za ciekawie. Piaskowi często słowa sklejają się w częstochowskie rymy lub górnolotne frazesy, czego szumnie komentowana Miłość jest najlepszym przykładem („Bo niebo jest w nas, ograniczeń nie ma tam/To słońce co świeci nam, świeci nam wszystkim tak”). Podobnie ma się sprawa z singlowym Przedostatnim („Niech każdy ma co lubi/wolności nasza, wolną bądź!”) gdzie artysta próbuje nadrabiać wokalem oraz Genotypie („Wszyscy uciekamy czasem/I wracamy kiedy jaśniej”). Nie chcę tu mówić, że Piaseczny jest złym tekściarzem. Po prostu wypada blado przy swoich znajomych na tej urodzinowej imprezie.
A zestaw współpracowników naprawdę niezły i pokazujący, że w Andrzeju jest pełno ambicji. Chociażby Wizje, brzmiące jak żywcem wyjęte z ostatniego albumu Mroza, który notabene napisał ten utwór razem z Rasem i Mariuszem Obijalskim. Ta funkująca gitara i wokalista wokalnie niemal wchodzący w falsety dają tu jeden z najlepszych numerów w dyskografii Piaska. W podobnym klimacie mamy też skomponowany przez Organka Genotyp. Momentami przypominają się czasy legendarnego już Sax & Sex z Robertem Chojnackim. Może to właśnie jest idealny kierunek muzyczny dla Piasecznego?
Na jeszcze innym biegunie mamy napisane przez Paulinę Przybysz Zenze, które artystka też mogła spokojnie umieścić na własnej płycie. Pulsujący groove, w stylu nowoczesnego R&B – takiego Andrzeja Piasecznego mogę słuchać całymi dniami. Napisane przez Kayah Powiedz kotku nieco gryzie w uszy tekstem, ale nie sposób odmówić mu radiowej przebojowości. Dęciaki, syntezatory, basy – muzycznie na całym albumie aż kipi od energii. I tak ma być, w końcu to impreza urodzinowa Piaska. Lepsze to niż smętne balladki w stylu zmaltretowanego przez polskie radiostacje Chodź przytul przebacz.
50/50 pokazuje, że Andrzej Piaseczny ewidentnie ma ochotę na więcej poszukiwań muzycznych. Transfer z majorsowego Sony Music do nieco mniejszego Mystic Production sprawił, że artysta najwyraźniej poczuł wolność. I to nie tylko w sferze osobistej. Pozostaje trzymać kciuki, by tak mu zostało.