Nie jest dla nikogo tajemnicą, że najnowszy album Lady GaGi – wydany w listopadzie „ARTPOP” – okazał się klapą sprzedażową. Wcale nie dlatego że trzeci studyjny album gwiazdy, obwołanej niegdyś następczynią Madonny, jest słaby. Przeciwnie – „ARTPOP” to album co najmniej dobry, pełen świetnych popowych produkcji, hitowy, namaszczony przez samego Zedda, DJ White Shadow i will.i.am’a (więcej o tej płycie przeczytacie w mojej recenzji dla sPlay.pl). Podstawowym problemem jest to, że promocja kulała na obie nogi. Dlatego zapewne nikogo nie dziwi, że dopiero teraz (dokładnie o pierwszej w nocy czasu polskiego) ukazał się kolejny klip do singla „G.U.Y.„. Jest to w zasadzie mini-film promujący cały „ARTPOP” – w obrazek wpleciono aż cztery utwory gwiazdy.
Kilka portali obwieszczając premierę mówiło że „Lady GaGa zmartwychwstała”. Z przykrością trzeba przyznać rację. Sama GaGa daje taką aluzję na samym początku klipu gdzie leży przebita strzałą, a obok niej biznesmeni kłócą się o leżące na ziemi dolary. Dalej w rytm swoich utworów staje na nogi i razem ze swoimi tancerzami odpłaca się pięknym za nadobne. Po kilkukrotnym obejrzeniu nie zmieniam zdania – jest to świetny klip. Idealny montaż, genialne kostiumy i charakteryzacja, świetna choreografia, i wszystko w scenerii przepięknej posiadłości Hearst Castle. Przepięknie jest. Z tym że raczej to nie jest klip na dalszą promocję płyty. Bardziej na jej zakończenie, na zwieńczenie ery ARTPOP.
Ale zacznijmy od początku.
Problemy z promocją zaczynały się – jak to często bywa – jeszcze przed premierą. Zanim „ARTPOP” poszedł na półki sklepów, ukazały się aż cztery single. Większość nie została dobrze doceniona – mimo że były świetne. Największym hitem stał się utwór, który miał być w zamierzeniu singlem głównie w internecie – „Do What U Want” w duecie R.Kelly’m. GaGa kilkakrotnie występowała z tym utworem w telewizji, odważyła się go zaśpiewać z Christiną Aguilerą (w przeszłości obie panie za sobą nie przepadały, delikatnie mówiąc), wokalistka zapowiadała wideoklip. I tu zaczęło się już psuć, bowiem ten obrazek do dziś nie ujrzał światła dziennego. Prawdę mówiąc, do wczoraj teledysk „Applause” był jedynym promującym „ARTPOP„. Podczas gdy inne gwiazdy czas przed premierą i tuż po niej poświęcają swój czas na intensywną promocję albumów, bez chwili wytchnienia, tak o Gadze można pomyśleć że postanowiła wszystko olać. Nie było jej prawie nigdzie. Showbiznes i media totalnie się nią nie interesowały. Bo w sumie – czym, skoro nie działo się nic?
Sama zainteresowana bardzo pokrętnie się tłumaczyła. Miała tylko jedną, wiarygodną wymówkę – operację gardła. Poza tym, bardzo pokrętnie mówiła że „ARTPOP wcale nie był klapą, została oszukana, okradziona”. OK, tylko czemu zamiast wziąć się do intensywnej pracy nie robiła niemal nic? Zapowiedziała jedynie trasę koncertową, która zapowiada się dosyć skromnie (patrząc na wielkość hal w których zagra). A teraz – 5 miesięcy po premierze płyty – wypuszcza drugi teledysk promujący i wciska w nim jak najwięcej swoich innych piosenek. Jakby chciała ten okres pustki jakkolwiek nadrobić.
A przecież wiemy i pamiętamy jak było wcześniej. „Just Dance” i „Bad Romance” nie schodziły z radiowych playlist, numery z „Born This Way” też nie. Było jej mnóstwo, wszędzie, nie dawała o sobie zapomnieć. A teraz? Zupełnie jakby myślała że wybroni się sama muzyka rzucona na iTunes i na krążek. Wybacz GaGa – to się już dawno nie sprawdza.
Tym samym odpowiedź na pytanie w tytule nasuwa się sama. Lady GaGa sama zabiła swój ARTPOP.
ARTPOP zabili jej ludzie! Gaga chciała wydać Venus, ale po sukcesie DWUW wytwórnia kazała jej zrezygnować z Venus. Od tamtej pory Gaga się załamała, zwolniła połowę ludzi i nie zgadzała się z wytwórnią. O tym jest teledysk!