Recenzje albumów są niepotrzebne

Recenzje albumów są niepotrzebne post thumbnail image

A wszystko przez pieniądze.

Jeszcze stosunkowo niedawno – czyli za mojego dzieciństwa – dostęp do kultury był mocno ograniczony, w porównaniu tym co mamy do dzisiaj. Żeby obejrzeć film, trzeba było się wybrać do kina lub kupić/wypożyczyć VHS. By posłuchać muzyki innej niż tylko radiowe single, trzeba było kupić płytę. Dzisiaj sprawa jest znacznie łatwiejsza w tych dziedzinach sztuki – wystarczy tylko kilka tapnięć na urządzenie trzymane w kieszeni. Innymi słowy – kiedyś trzeba było popełnić ryzyko i wykosztować się na coś, co mogło okazać się zmarnowaniem pieniędzy. Kupowaliśmy kota w worku.

I właśnie dlatego istniały recenzje. Żeby nam pomóc zminimalizować ryzyko kupowania takiego kota.

Recenzje, jak dobrze wiemy, mają rzetelnie i bezstronnie ocenić dzieło (pop)kultury. Wytknąć wady, pokazać zalety, powiedzieć czytelnikom, czy jest warte ich czasu – a kiedyś także pieniędzy. Jednak od jakiegoś czasu ten ostatni czynnik przestał mieć jakiekolwiek znaczenie. Przyczyniły się do tego – oczywiście – serwisy streamingowe. Nie musimy ryzykować wydawania kilkudziesięciu złotych na album, bo robimy to w ramach naszego comiesięcznego abonamentu za Spotify czy Tidala (a w przypadku tego pierwszego, możemy nawet nie płacić nic).

W przypadku filmów kinowych, wciąż mamy to ryzyko wyrzucania pieniędzy w błoto. Począwszy od układania sobie czasu na konkretny seans, kupna biletu, dojazdu do kina – a wciąż jest ryzyko, że będziemy chcieli wyjść w trakcie. W przypadku muzyki takie ryzyko już nie istnieje. Na muzykę nie musimy specjalnie poświęcać czasu – wystarczy odpalić streaming z komórki w trakcie chociażby codziennego przejazdu do pracy i możemy jedną płytę przesłuchać w całości. Zabiło to też samą celebrację muzyki – słuchamy jej w złych warunkach, słuchamy samotnie, przestaliśmy się interesować o czym jest ta muzyka (co bardzo ciekawie napisał Bartek Chaciński). Mało tego – w dzisiejszych czasach recenzentem jest każdy, kto ma dostęp do internetu i konto w serwisie społecznościowym. Jakikolwiek wpis na Twitterze odnośnie jakiejś płyty ma szanse trafić na łamy Billboardu czy NME jako część dobrego clickbaita pt. „nowa płyta tego i owego – reakcje fanów”. I to też są recenzje.

Publikowanie recenzji muzycznych przestało mieć sens. Możemy sami powiedzieć czy muzyka jest dobra, czy zła bez opierania się na publikacje recenzentów. Po co komu recenzje czegoś, czego sam zaraz będzie mógł sprawdzić bez nadmiernego wydawania pieniędzy?

PS. Jak będę miał potrzebę/ochotę rozpisania się o jakimś albumie, to oczywiście się nie będę powstrzymywał. Ale obecnie, krótkie opinie o nowościach muzycznych wrzucam w osobny album na fanpage bloga, gdzie serdecznie zapraszam.