Na Enea Spring Break zaprezentuje się ponad 130 wykonawców. Oczywiste, że zobaczenie nawet połowy z nich jest niemożliwe – ze względu na ich ilość, fakt częstego nakładania się na siebie nawet naszych ulubieńców (co na przykład, mnie składnia do odpuszczenia sobie Swiernalisa) ale też odległość pomiędzy festiwalowymi „scenami”. Na przebieżkę – przykładowo – z Psa Andaluzyjskiego do Dublinera trzeba poświęcić około kwadransa. Trzeba też brać poprawkę na to, że na któryś koncert zwyczajnie możemy zostać nie wpuszczeni, jeśli w klubie zabraknie miejsca (w 2016 na koncert Reni Jusis w ramach festiwalu rzekomo była 300-osobowa kolejka).
Dlatego swoje plany festiwalowe trzeba robić już teraz. Ja dziś przedstawiam wam dziesiątkę artystów, których zamierzam zobaczyć od pierwszego taktu do ostatniego riffa.
Anita Lipnicka – piątek, Sala Wielka CK Zamek, 23:00
Myślę, że nie muszę jej wam przedstawiać. Z koncertem Anity wiążę nadzieje, że usłyszę na nim jakiś premierowy materiał. Zeszłoroczny singiel Ptasiek nie zapowiedział póki co żadnego nowego albumu (nie licząc koncertówki). Liczę, że coś nowego usłyszę na koncercie w Zamku. Poza tym, nie miałem dotąd okazji jej posłuchać na żywo. A przecież to już ikona polskiej muzyki.
Bastard Disco – czwartek, W Starym Kinie, 18:30
Warszawska kapela mająca na koncie wydaną w lutym debiutancką płytę Warsaw Wasted Youth. Garage rock prosto z lat 90., sprężenie i bas na pierwszym planie – czyli klimaty, których nie jestem w stanie sobie odmówić.
Dominika Barabas – sobota, Scena na Piętrze, 21:00
Jej zeszłoroczny Rustykalny Cyrk odkryłem bardzo późno, a w zasadzie to dopiero pod koniec. Dominika urzekła mnie swoimi autorskimi utworami, w których znajduję sporo inspiracji takimi artystkami jak Julia Marcell czy Gaba Kulka. Na upartego, nazwałbym to popem progresywnym. I jeszcze ten nietuzinkowy wokal. Muszę to usłyszeć na własne uszy!
Eric Shoves Them Is His Pockets – czwartek, Dragon, 20:30
Kapela poznana poprzez polecenie z twittera, która przykuła moją uwagę podejściem do robienia piosenek w stylu „nienawidziwiane aranże z wzniośle akcentowanym wokalem”. Na początku kwietnia ukazała się ich druga płyta, gdzie aż daje po uszach inspiracjami brzmień kalifornijskich kapel indie. Daje to spore nadzieje na smaczny koncert.
In Twilight’s Embrace – czwartek, Pod Minogą, 19:00
O jednej z ich płyt napisano kiedyś „szwedzki death metal z Poznania”. I nie wiem czy trzeba coś jeszcze do tego dopisać, poza tym, że to jedna z tych kapel które udowadniają, że metal w Polsce bez problemu ustawia wysoko poprzeczki na światowej skali tego gatunku. Niedługo premiera czwartego albumu, a występ na Spring Break będzie jednym z ostatnich przed jego premierą.
New People – czwartek, Dragon, 19:30
Muzycy z takich kapel jak Crab Invasion, The Car is On Fire czy Magnificent Muttley się zebrali razem i postanowili stworzyć mariaż klimatu lat 70., staromodnego disco i soft rocka. Można ich nazwać supergrupą? Jak najbardziej. A dla mnie dodatkową zachętą do zobaczenia kapeli jest moja dawna idolka z lat nastoletnich – Alicja Boratyn.
Percival Schuttenbach – piątek, Sala Wielka CK Zamek, 20:45
Niektórzy to mówią folk-metal, ja to nazywam wzorem niektórych dokonań Hunter „las-metal”. Bo w tych ostrych nagraniach połączonych z klasycznym ludowym brzmieniem i odrobiną elektroniki naprawdę czuć niespokojnym, nordyckim lasem, gdzie co za drugim drzewem czai się jakaś zjawa. A jest to zespół w stu procentach polski i to jeszcze nagrywający od niemal dwudziestu lat. I warto wspomnieć, że zespół nagrał kilka kawałków do ostatniej części komputerowego Wiedźmina.
Snowman – piątek, Sala Wielka CK Zamek, 22:00
Odkąd lider Snowman – Michał Kowalonek – w 2012 zastąpił w Myslovitz Artura Rojka, obawiałem się o przyszłość tego zespołu. Ta poznańska kapela rok wcześniej zaczarowała mnie swoim rockowym albumem The Best Is Yet To Come, a przede wszystkim – nietuzinkowym głosem Kowalonka. Na szczęście, Michał odpoczywa od Myslovitz, a zespół już na początku maja wyda swój trzeci album. Pora posłuchać, czy granie z Myslovitz nie zaszkodziło charyzmie Kowalonka.
Tekno – sobota, Dubliner, 22:00
Jeśli do czegoś rękę i swoją gitarę przykłada sam Jacek „Perkoz” Perkowski (ex-gitarzysta T.Love), to należy oczekiwać solidnego rockowego rzemiosła. Muzyka Tekno to granie mocno obudowane syntezatorami i tanecznymi beatami. Efekt może przypominać bardziej popowe Depeche Mode. Zespół właśnie skończył trasę z happysad i promuje swój debiutancki album.
Tola – sobota, Sala Wielka CK Zamek
Chyba nie muszę wam tłumaczyć, dlaczego na nią bardzo mocno czekam, prawda?
A poza powyższą dychą jeszcze mam w planach m.in. CF98, MajLo, 8 Lat w Tybecie, Call The Sun, Limboskiego… oraz pójście na żywioł w każdej wolnej chwili. Tam przecież będzie tyle nieodkrytej muzyki…
Widzimy się już od jutra w poznańskich salach koncertowych!!!