Latem Polska koncertami i festiwalami stoi. Mimo że mamy dopiero styczeń, to Live Nation, Rochstar, AlterArt i wszystkie inne agencje już ostro walczą o nasze kieszenie zapewniając nam że to u nich będzie warto wydać te kilkaset złotówek, bo tylko u nich będziemy się bawić najlepiej, a inne imprezy trącą myszką. Sam też się jaram na kilka imprez tego lata (o ile na nie zaoszczędzę). Mimo że mamy coraz większe gwiazdy i coraz bardziej rozbudowane i światowe imprezy – to mi właśnie jeszcze jednego dobrego festiwalu na polskim rynku brakuje.
Przyjrzyjmy się najpierw line-up’om najpopularniejszych polskich festiwali. Open’er – już od kilku lat gości czołówkę najmodniejszych/największych gwiazd rocka i alternatywy światowej, oraz tej polskiej. Coke – lżejszy od starszego „zielonego brata”, z domieszką hip-hopu i rocka trochę bardziej rozpoznawalnego. Selector – elektronika, ale dalej dla wnikliwych i poszukujących słuchaczy. Jarocin – klasyka rocka z dużą ilością wykonawców spod polskiej bandery. Orange Warsaw Festival – zróżnicowany poszczególnymi dniami, jednego mamy alt-rockowe granie, drugiego bardziej mainstreamowe. Impact – wielkie gwiazdy rocka na wielkich scenach. Sonisphere – metal, metal, metal i jeszcze więcej metalu. OFF Festival – głównie dla koneserów muzyki alternatywnej. Seven Festival – kolejna przyjemna rockowa imprezka międzynarodowa.
I jasne, że są to fajne imprezy z niezłymi artystami. Ale wiecie czego mi w tym zalewie rockowych i alternatywnych festiwali brakuje? Takiej totalnie popowej, mainstreamowej imprezy z wykonawcami wyjętymi z Eski, Radia Zet i RMF!
Serio mówię! Od lat marzę o takiej wielkiej popowej fieście. Żeby na jednej scenie zagrali, dajmy na to, Black Eyed Peas, potem na niej Kelly Clarkson, jako polski akcent nawet Edyta Górniak albo Doda. Albo w roli headlinera Britney Spears, a przed nią Pitbull, Ke$ha, a jako zwieńczenie imprezowe – Calvin Harris z DJskim setem. Bo gdzie te największe gwiazdy pop mają u nas śpiewać (nie licząc własnych koncertów)?
Coke Live Music Festival u swoich początków był właśnie taką imprezą. W ciągu pierwszych czterech edycji zagrali tam m.in. Timbaland, Jay-Z, Shaggy, Missy Elliot, Rihanna, Akon, The Prodigy, Lily Allen, Faithless, a Polskę reprezentowali Sokół, Molesta Ewenement, Afromental, Reni Jusis i Coma. Obecnie na Coke zachował się jedynie pierwastek hip-hopowy, a pop głównie alternatywny (w 2013 na festiwalu wystąpiły Regina Spektor i Mela Koteluk).
Obecnie częściowo taką imprezę zapewnia Orange Warsaw Festival. Festiwal od paru lat ma formułę kilku zupełnie zróżnicowanych dni. Najpierw idzie się na rockowe szaleństwo, następnego dnia – impreza z topowymi wykonawcami pop (ewentualnie odwrotnie). Widzieliśmy to już rok temu – pierwszego dnia Beyonce, Basement Jaxx i Tinie Tempah, drugiego – Cypress Hill i The Offspring. W 2012 również – pierwszego dnia Linkin Park i Garbage, kolejnego – The Prodigy, Lauryn Hill i Groove Armada. W tym roku również się zapowiada imprezka, bowiem wiadomo już że ostatniego dnia pojawi się David Guetta.
Brakuje takiego Open’era dla typowych mas. Nie znam się na rynkach koncertowych, nie wiem czy to jest obecnie możliwe. Ale niech ktoś spróbuje! Żeby zobaczyć na jednej imprezie Lady GaGę, Jessie J, P!nk, No Doubt i Avril Lavigne. Bo z popularnością obecnych gwiazd popu u nas – raczej są nikłe szanse na ich osobne koncerty.
Ale na razie – oszczędzam kasę na OWF i Sonisphere.
(Zdjęcie open'erowej publiczności znalazłem na Onecie)
Festiwale to mój drugi dom, kocham i ubóstwiam! U siebie na blogu stworzyłam nawet cykl festiwalowy by przybliżyć ludziom co dzieje się w Polsce i na świecie. Ciekawie piszesz. Lubię czytać inne muzyczne blogi, a jest nie wiele takich na których nie królują recenzję. Ja głównie piszę o metalu, bo to gatunek który skradł mi serce, ale Twoje teksty mimo iż o odmiennej muzyce niż moja przykuwają uwagę. Pozdrawiam!
Miło mi. Rzuć adresem bloga, z ochotą poczytam. :)
http://www.zaciesz.com proszę ;)