Pierwsze koty za płoty. Wczoraj w wiedeńskiej Hali Miejskiej mogliśmy zobaczyć reprezentantów 16 krajów walczących o miejsce w finale Konkursu Piosenki Eurowizji. W szranki stanęły kolejno: Mołdawia, Armenia, Belgia, Holandia, Finlandia, Grecja, Estonia, Macedonia, Serbia, Węgry, Białoruś, Rosja, Dania, Albania, Rumunia i Gruzja. Tylko 10 mogło wejść do ścisłego finału.
W kwestii organizacyjnej konkursu, Austrii nie można niczego zarzucić. Wystrój całej hali zrobił na mnie bardzo duże wrażenie. Fajna gra światłem, efektowne dekoracje z sufitu, a na moją osobistą estetykę urzekła mnie wszechobecna czerwień (chociaż akurat to kwestia tego, iż jest to kolor dominujący w fladze Austrii, nie zmienia to faktu że bardzo mnie się to podobało). Wczorajszy półfinał rozpoczął występ zeszłorocznej triumfatorki – Conchita Wurst brawurowo odśpiewała swojego „Feniksa”, a w trakcie jej występu odbył się przemarsz przez halę wszystkich uczestników. Nie jestem pewien, czy coś takiego miało miejsce w poprzednich latach, ale tutaj był to kolejny świetny pomysł. Bardzo adekwatny do hasła przewodniego tegorocznej Eurowizji – „Building Bridges”. Conchita też świetnie się spisywała podczas relacji z green roomu uczestników. Wychodzi z niej doświadczone zwierzę telewizyjne. Prezenterkom konkursu też nie można zarzucić zasadniczo niczego.
Pora przejść do najważniejszego, czyli samych występów. Z wczorajszej szesnastki zakwalifikowała się poniższa dziesiątka.
Albania: Elhaida Dani – I’m Alive
Jeden z tych występów, który mnie zanudził śmiertelnie i którego awans jest dla mnie niezrozumiały. Raz, że sam utwór totalnie miałki, to wokalistka jakby się nie słyszała w odsłuchu.
Armenia: Geneaogy – Face The Shadow
W wersji studyjnej nie byli moimi faworytami, zatem na występ na scenie nie nastawiałem się na nic. Artur Orzech (niezawodnie od lat komentujący galę Eurowizji) trafnie podsumował występ Armenii – „konia z rzędem temu, kto potrafił coś zapamiętać z tego utworu”.
Rosja: Polina Gagarina – A Million Voices
Rosja od początku była jednym z faworytów – nawet do samego wygrania konkursu. Wczorajszy występ Poliny pokazał, że jest groźną przeciwniczką. Wokalnie, wizualnie – wszystko perfekcyjnie. Gdybym mógł, sam bym zagłosował.
Rumunia: Voltaj – De La Capat/All Over Again
Wielkie brawa dla reprezantów Rumunii, że jako jedyni w tym półfinale śpiewali w ojczystym języku! Sam zespół też mnie bardzo zainteresował, chcę ich posłuchać więcej. Mają mój głos w finale!
Węgry: Boggie – Wars For Nothing
Trochę Alanis Morissette i Nelly Furtado. Sęk w tym, że kompozycja fantastyczna, wokalistka bardzo pięknie śpiewa, ale… nie chcę żeby takie perełki były tylko na Eurowizji. Życzę im znacznie większego sukcesu. Widzę olbrzymi potencjał.
Grecja: Maria Elena Kiryakou – One Last Breath
Zieeew, zieeew i jeszcze raz zieew. Pościelówa, jakich tysiące. Awans Grecji do finału jest dla mnie rzeczą zupełnie niezrozumiałą.
Estonia: Elina Born & Stig Rästa – Goodbye To Yesterday
Dla mnie, największe zaskoczenie tego półfinału. Utwór kojarzy mi się tarantinowsko, a nawet nieco (niektórzy mnie ukamieniują za to porównania) z twórczością Nicka Cave’a! Duet doskonały wokalnie, między wokalistami czuć było „sceniczną chemię” i było bardzo wiarygodnie. Jestem na tak!
Gruzja: Nina Sublatti – Warrior
Totalnie nie wiem co myśleć o występie Gruzji. Potrafiła się dobrze wyróżnić (zarówno kostiumem jak i pomysłem, by stanąć na scenie), zaśpiewała poprawnie, ale całość… zostawiła mnie w uczuciach ambiwalentnych.
Serbia: Bojana Stamenov – Beauty Never Lies
Znalazłem w internecie komentarz porównujący utwór Serbii do… Born This Way Lady GaGi. Przesłanie – faktycznie podobne. I to się chwali. Ale samo wykonanie pozostawiło mi sporo do życzenia. W tym wypadku publiczność doceniła to, że Bojana chciała przekazać coś ważnego.
Belgia: Loïc Nottet – Rhythm Inside
Mój faworyt od samego początku, był jak dla mnie, za bardzo stateczny na wiedeńskiej scenie. Ale trzymałem kciuki mocno, w finale będę trzymać dalej, bo to świetny dance-popowy kawałek. Jak to znów trafnie podsumował Orzech: „gdyby to śpiewał Justin Bieber, byłby wielki sukces”.
Szkoda mi tylko trochę Danii, bo mimo że dzieciaki naśladujące Beatlesów nie były najwyższego lotu, to dałbym im szansę, by mogły się dalej rozwinąć. A brak awansu dla niepełnosprawnych punkowców z Finlandii mnie bardzo cieszy, bo ich propozycja była bardzo… toporna. Jedyne co mogłem dobrego powiedzieć o ich występie, to że był krótki – trwał niecałe dwie minuty.
Do stawki finalistów (7 krajów – „Wielka Piątka”, gospodarz-Austria oraz gościnnie w tym roku Australia) dołączyła dziesiątka bardzo mocnych kandydatów. W sobotę czeka wszystkich zacięta walka, ale póki co… jutro wieczorem trzymajmy mocno kciuki za Monikę Kuszyńską!