Dlaczego Lana Del Rey ciągle „działa”?

Dlaczego Lana Del Rey ciągle „działa”? post thumbnail image

Dwa lata temu, kiedy Lana Del Rey miała na koncie tylko jedną płytę, której okres promocyjny pomału dobiegał końca, zastanawiałem się w jakim kierunku wizerunkowym panna Del Rey podąży. Upierałem się bowiem, że jednego image’u w stylu vintage-popowym nie da się długo uciągnąć, że to się szybko publiczności znudzi.

Przyznaję się – byłem w błędzie. Bo to dalej działa.
Bo, z tego co widzę dookoła, publiczność dalej kocha taką Lanę jaka jest od zawsze. Znudziły się nią tylko pojedyncze osoby (w tym ja), ale wokalistka wciąż ma wielkie grono fanów wyprzedających jej koncerty i albumy w platynowych nakładach (w Polsce debiut Lany ma status Diamentowej Płyty, czyli że sprzedało się ponad 100 tys. sztuk krążka!). Ja się znudziłem Laną jeszcze przed zeszłoroczną premierą albumu Ultraviolence. Już 18 września ma się ukazać kolejny album Honeymoon, ale nie czekam na niego w ogóle – zwłaszcza po przewidywalnym pierwszym singlu.

Ale, patrząc na ten sukces, zmusiłem się do zastanowienia nad jednym aspektem. Dlaczego Lana, od początku 2012 roku niezmienna wizerunkowo, wciąż ma tak szerokie uznanie, podczas gdy inne wokalistki muszą bez przerwy się zmieniać i ewoluować, żeby nie stać się więźniarkami wizerunku?

Odpowiedź przyszła mi do głowy tylko jedna.
Bo Lana Del Rey się nie daje skopiować.

Pozwólcie mi to wyjaśnić na przykładzie dwóch innych artystek – odmiennych muzycznie od Lany, ale swego czasu równie mocno popularnych co ona: Lady GaGi oraz Amy Winehouse.

Kiedy Lady GaGa i jej The Fame z wielkimi popowymi przebojami pojawiła się na rynku muzycznym w 2008 roku, od razu inne artystki pożyczały jej patenty muzyczne i wizerunkowe. GaGa wkroczyła na rynek z wizerunkiem plastikowej, nieco kiczowatej pop-laski z niezłymi przebojami, a z czasem coraz bardziej zadziwiającymi i kontrowersyjnymi strojami (słynna już mięsna kreacja z MTV VMA ma własną stronę na Wikipedii). I to zadziałało, bo GaGa od razu zdetronizowała inne wokalistki jak Christina Aguilera, Jennifer Lopez i Nicki Minaj, które szybko zaczęły korzystać z jej patentów muzycznych i wizerunkowych. To między innymi spowodowało, że gwiazda Lady GaGi z czasem przygasła, bo gwiazda musiała co chwilę kombinować ze swoim image’m. A także to, że jej wszystkie „dziwactwa” i nowości z czasem zbyt szybko stały się powszechne wśród jej koleżanek.

hqdefaultaguilera gaga

W przypadku Amy Winehouse, wyglądało to bardzo podobnie. Kiedy na przełomie 2006/2007 świat dowiadywał się o tej dziewczynie i jej drugim albumie Back To Black, to pokochał ją niemal od razu – za jej świetny głos i przywrócenie do łask stylistyki retro-soul/popu. Jej muzyka, zupełnie niekomercyjna – stała się przebojowa… i Amy natychmiast doczekała się epigonek – chociażby w stylu rozdmuchiwanej mocno przez media Duffy, a później również przez Adele (nawet kiedy ta druga nie miała jeszcze swego flagowego hitu jakim było Rolling In The Deep), która po śmierci Amy bardzo skutecznie wypełniała na listach przebojów „lukę” po muzyce Amy Winehouse. Był wielki sukces – znalazły się osoby chcące ten sukces tym patentem powtórzyć. Zadziałał ten sam efekt, co przy Lady Gadze.

Jak widać, obie te panie, dzięki świeżemu wizerunkowi i błyskawicznie zdobytej popularności szybko zyskały naśladowczynie swego stylu lub/i jego następczynie.
A tymczasem Lana Del Rey na rynku muzycznym jest wciąż jedyna w swym rodzaju. Żadna wytwórnia nie wykreowała nowej gwiazdy z podobnym do niej wizerunkiem, żadna konkurencyjna wokalistka nie próbuje się na niej wzorować. Lana wciąż jest uwielbiana, bo w jej przypadku nie zadziałał efekt przesycenia nią i jej wizerunkiem. Bo jest wciąż tylko ona jedna – bez żadnych naśladowczyń.

lana del rey ultraviolence

2 thoughts on “Dlaczego Lana Del Rey ciągle „działa”?”

  1. I ja też jestem zaskoczona, że można w dzisiejszych czasach robić coś na jedno kopyto tyle czasu i dalej się sprzedawać. Przy ostatnim singlu ziewa się równie dobrze jak przy poprzednich… a jednak. Widocznie wytwórnia uznała, że nie ma potrzeby zmieniać czegoś, co działa. Bo nie oszukujmy się, że to są jej decyzje artystyczne :) Aczkolwiek szał w porównaniu z pierwszym zrywem (nawet mnie Video Games się podobało! nawet Amandzie się podobało!) teraz jest sporo mniejszy, to rzeczywiście chyba na stabilnym poziomie. Będzie jak z Bon Jovi ;)

  2. Popieram. Czekam na recenzje albumu. Jest na niej kilka na prawdę dobrych kompozycji. Polecam odsłuchać przynajmniej z ciekawości.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *