Cmentarz polskich festiwali

Cmentarz polskich festiwali post thumbnail image

Festiwalowa mapa Polski jest, wbrew pozorom, naprawdę imponująca. Mamy kilka bardzo mocnych imprez, bez których już nie wyobrażamy sobie koncertowego lata – Open’er, Nowa Muzyka, Audioriver, Impact, Pol’and’Rock, OFF… Coraz częściej pojawiają się też nowi gracze, próbujący przyciągnąć naszą uwagę i wykosić bardzo bogatą już konkurencję. Niektórym się udaje – inni polegają sromotnie. Często też wychodzi na wierzch przesycenie rynku i wiele festiwali zwyczajnie zaczyna przegrywać z konkurencją. Nasz kraj przeżył takich imprez już dużo. Powspominajmy sobie 9 polskich festiwali, które przeszły do historii.

Life Festival Oświęcim

Zacznijmy od tego, który dokonał żywota całkiem niedawno. Festiwal organizowany w Oświęcimiu miał w sobie dwie idee – budowanie relacji pokojowych ponad wszelkimi granicami oraz walkę z rasizmem i antysemityzmem, a wszystko poprzez sztukę. Twórcą festiwalu był Darek Maciborek z RMF FM, który nie chciał, by Oświęcim kojarzył się wyłącznie z muzeum Auschwitz-Birkenau. Trzeba przyznać, że impreza była robiona z dużym rozmachem. Od 2010 do 2018 na festiwalu zagrały naprawdę imponujące gwiazdy, w tym Elton John, Queen z Adamem Lambertem, Soundgarden, Ray Wilson, Eric Clapton, Sting, Peter Gabriel, Carlos Santana czy Europe. Pod koniec lutego organizatorzy oświadczyli, że impreza w 2019 nie odbędzie się z powodów finansowych, (najpewniej wycofała się firma Tauron, która była sponsorem tytularnym dwóch ostatnich edycji) jednak „prowadzone są działania na rzecz kontynuacji organizacji wydarzenia pod nazwą Life Festival w nowej odsłonie oraz formule organizacyjnej.” Osobiście, trzymam kciuki za powodzenie tychże działań.

Czad Festiwal

Kolejny świeży przypadek. Impreza, która od 2013 roku odbywała się w podkarpackim Straszęcinie, a w ciągu ostatnich dwóch lat wyrastała na naprawdę mocnego konkurenta dla imprez pokroju Cieszanowa i Jarocina. Głównie dzięki naprawdę mocnym nazwom w line-upach: Nightwish, Sabaton, Offspring, Enter Shikari, Royal Republic, Anti-Flag, Epica, Billy Talent, Steve Aoki, Within Temptation… Zeszłoroczna edycja została odwołana na niecałe 3 tygodnie przed startem z powodu „małego zainteresowania oraz niechęci i utrudnień ze strony niektórych lokalnych środowisk”. Fakt pokrywania się terminów z festiwalem w Cieszanowie mógł mieć coś z tym wspólnego. Czy w tym roku impreza powróci? Czas pokaże.

Selector Festival

Młodszy, bardziej kameralny brat Open’era – bo też z agencji AlterArt. Przez 4 edycje, które odbywały się na krakowskich Błoniach zagrali tam m.in. La Roux, Klaxons, Franz Ferdinand, Crystal Castles, Royksopp, Faithless czy Disclosure. W 2013 AlterArt postanowił przenieść imprezę do stolicy, gdzie podczas – jak się wtedy okazało – ostatniej edycji zagrali The Knife, M.I.A., Archive, James Blake i Jessie Ware. Rok później festiwal miał przybrać formę pojedynczych koncertów klubowych i to dopiero w listopadzie. Ostatecznie odbył się tylko jeden – SBTRKT w klubie Basen, bo wcześniej zaanonsowany zespół Warpaint odwołał trasę. Selector został w ten sposób bezboleśnie wygaszony, a AlterArt nie podaje żadnych informacji co do jego kontynuowania. A odkąd agencja przejęła w 2016 organizację Orange Warsaw Festival, raczej nie ma co liczyć na powrót Selectora.

Artpop Festival Bydgoszcz

To właśnie tam Polacy mieli dostać szansę na zobaczenie po raz pierwszy Amy Winehouse. Odbywający się w malowniczej Bydgoszczy festiwal pop-jazzowy miał przede wszystkim pomysł na siebie. Grający na pierwszych dwóch edycjach (wtedy impreza miała nazwę Smooth Festiwal) artyści byli spójni artystycznie – grali tam m.in. Macy Gray, Vaya Con Dios, Ive Mendes, Kayah i Mika Urbaniak. W trzeciej edycji – w 2011 roku, której główną gwiazdą miała być właśnie Amy Winehouse – poszerzono formułę o bardziej dynamiczną i nowoczesną. W line-upie pojawili się Hooverphonic, Ania Dąbrowska, I Blame Coco, Skinny Patrini, a w zastępstwie za Amy zagrała Grace Jones. Ta edycja festiwalu okazała się jednak jego ostatnią. Konkretnych powodów dla zaprzestania jego organizacji nie podano do publicznej wiadomości.

Pozytywne Wibracje Festival

Miała być największa sensacja lata 2014, a wyszedł… niesmak. Pozytywne Wibracje w Białymstoku przez 3 edycje miały swoich ulubieńców – głównie fanów soul, funk i R&B, a na jego scenie zagrali m.in. Seal, Angie Stone, Raphael Saadiq, Ewa Bem i Mika Urbaniak. Po rocznej przerwie przeniesiono imprezę do stolicy i postanowiono na nią ściągnąć najgorętsze nazwisko tamtego sezonu – Pharrella Williamsa. Co ciekawe, koncert ten został ogłoszony zaledwie dwa miesiące przed jego planowanym startem, a miesiąc później dodano kolejne gwiazdy – m.in. Palomę Faith oraz Earth, Wind & Fire. Zaledwie na dwa tygodnie przed Pharrell odwołał występ, co zaważyło na całej imprezie, którą organizatorzy postanowili… przesunąć. Nie odwołać – przez cały czas mówili tylko o przesunięciu na nowy termin. Oczywiście, tym którzy chcieli zwrócić bilety i odzyskać pieniądze dano taką możliwość, ale też cały czas mydlono oczy uczestnikom, że „impreza na pewno się odbędzie”, że będzie można „liczyć na dodatkowe beneficja”. I to czekanie na nową edycję trwa do dzisiaj. Fanpage festiwalu raz na jakiś czas zamieszcza jakiś post, a niemal za każdym razem ktoś pyta „co z nową imprezą, bo od trzech lat trzymają bilety czekając na nową”. Dalibyście organizatorom kolejną szansę?

(materiały prasowe festiwalu)

Seven Festival

Przykry przypadek zaszczucia przez nietolerancyjne środowiska. Impreza, która w Węgorzewie – miasto w warmińsko-mazurskim – doczekała się aż dwudziestu edycji (przy wielokrotnych zmianach nazwy), grały na niej takie zespoły jak Biohazard, Paradise Lost, Sepultura, Samael czy Moonspell, a dzięki odbywającemu się na nim konkursie młodych zespołów swoją karierę rozwinęły m.in. Sweet Noise, Kombajn do Zbierania Kur po Wioskach, Coma i Transsexdisco. Do 2013 roku festiwal miał spore powodzenie na koncertowej mapie Polski, organizatorzy nie mieli z nim żadnych problemów. Ciemne chmury zebrały się nad imprezą rok później. Na sam początek, wskutek licznych protestów mieszkańców Węgorzewa, odwołano koncert głównej gwiazdy festiwalu, jaką miał być Behemoth. A dwa tygodnie przed startem, Seven Festival 2014 – na którym mieli wystąpić m.in. Epica, Arch Enemy i Napalm Death – po prostu odwołano. Jako główny powód podano problemy budżetowe. Wtedy organizatorzy zapewniali, że w 2015 wszystko się uda, a kupione karnety będzie można wtedy wykorzystać. Niestety, pod koniec czerwca 2015 nie pozostawiono nikomu złudzeń – ta edycja też zostanie odwołana, a Seven Festival przechodzi do historii. Organizatorzy w oświadczeniu twierdzili, że były im m.in. blokowane wszelkie dotacje, robiono czarny PR, wysyłano niesłuszne zajęcia komornicze – nazwali sytuację „polskim piekiełkiem”. Jeśli faktycznie tak było, pozostaje tylko współczuć, że postanowiono rozliczyć Sevena tylko przez pryzmat jednego niewypału, a nie aż 20 wcześniejszych udanych edycji.

Hunter Fest

Nie wiem jak wy, ale kiedy ja teraz przeglądam wiadomości o burdelu (przepraszam, ale inaczej się tego nazwać nie da) jaki dział się przy ostatniej edycji tej imprezy, to przechodzą mnie ciarki żenady. Ogłaszanie zespołów bez oficjalnego potwierdzenia i porozumienia, te same kapele otwarcie piszące że „promotor pierdoli ich w dupę”, zespół, który użyczał swojej nazwy się wycofuje i kończy współpracę z organizatorem, ten sam organizator twierdzący że współpracownicy chcą od niego wyłudzić pieniądze wbrew wcześniejszym ustaleniom… A zaczynało się tak dobrze – pięć edycji odbywających się w warmińsko-mazurskim Szczytnie, czołówka polskiej sceny rockowej i metalowej, do tego Sepultura, Samael, Napalm Death i Kreator. W 2009 roku zaczęły pojawiać się nieporozumienia i wzajemne obrzucanie się gównem – zespoły na festiwal i w drugą stronę. Swoje koncerty tuż przed imprezą odwołały największe gwiazdy – Machine Head, Arch Enemy, Epica i Tiamat, wycofać chciało się również Motorhead. Tych ostatnich udało się jednak przekonać do zagrania, jednak w atmosferze dużego niesmaku – nie wszyscy uczestnicy otrzymali zwroty pieniędzy za bilety. Wydane już po imprezie oświadczenie organizatora – Arka Michalskiego – nie pozostawiło złudzeń, że Hunter Fest dokonał w tą edycją swojego żywota. W najgorszy możliwy sposób.

Ursynalia

Zanim cokolwiek powiecie – tak, wiem że Ursynalia istnieją dalej, że wcale nie przepadły. Ale przypominam, że juwenalia Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie miały kiedyś naprawdę duże ambicje. I też nie wahały się, czy warto je spełniać. Ursynalia w ciągu kilku lat urosły szybko do rangi największego festiwalu studenckiego w kraju. Slayer, Motorhead, Guano Apes, Alter Bridge, Limp Bizkit, In Flames, Nightwish, Napalm Death – to nie są nazwy zespołów typowe dla imprezy studenckiej. Na kampus SGGW nie chodzili tylko warszawiacy, tam zjeżdżała się wtedy cała Polska. Niestety, w 2013 roku coś zaczęło się chrzanić – ZZ Top i Bad Religion, będące największymi gwiazdami festiwalu, odwołały swoje występy zwalając winę na niekompetencje organizatorów – wśród których miał być wcześniej wymieniony Arek Michalski, odpowiedzialny za Hunter Fest. Edycja 2015 – na której byłem i bardzo mi się podobało – była ostatnią firmowaną zagranicznymi zespołami. Od 2016 roku Ursynalia nie różnią się niczym od innych imprez studenckich na terenie kraju i nikogo poza mieszkańcami stolicy nie obchodzą. A szkoda.

(fot. materiały prasowe)

Capital Of Rock

W 2016 roku Wrocław otrzymał tytuł Europejskiej Stolicy Kultury i pokusił się również o nazwanie się stolicą rocka. Dofinansowanie z otrzymania tytułu ESK na pewno w tym pomogło. I udało się zrobić naprawdę imponujący festiwal – na wyprzedanym Stadionie Miejskim we Wrocławiu zagrali Rammstein, Limp Bizkit i Gojira, z czego ten ostatni zespół został ogłoszony tylko „dzięki temu”, że wcześniej anonsowane Bullet For My Valentine utknęło na lotnisku w Japonii. Sukces imprezy postanowiono powtórzyć rok później i do tego celu ściągnięto m.in. The Prodigy i Wolfmother. Niestety, 2 miesiące przed startem imprezę odwołano z „powodu nieprzewidzianych okoliczności organizacyjnych” leżących po stronie promotora. Nieoficjalnie mówiło się, że sprzedaż w porównaniu do wcześniejszej edycji była bardzo rozczarowująca, a także o słabej promocji festiwalu poza Wrocławiem.

———-

Wspomniałem tutaj tylko 9 polskich imprezach i zdaję sobie sprawę, że jest tego o wiele więcej – bo mieliśmy jeszcze m.in. warszawski FreeFormFestival, Szczecin Rock Festival czy Reggaeland w Płocku. I nie jest powiedziane, że żadna z powyższych imprez nie ma szans na powstanie z martwych (no, może poza Hunter Festem). Krakowski Live Music Festival zrobił sobie w 2014 rok przerwy po utracie sponsora tytularnego i działa do dzisiaj. Rock In Summer organizowane przez Go Ahead powróciło w 2018 po trzyletnim niebycie, ta sama agencja wskrzesiła też płocki Summer Fall Festival. Ale czy w sytuacji jak bardzo potężny jest obecny rynek koncertowy w Polsce (w tej chwili aż 30 zagranicznych wykonawców ma potwierdzone polskie koncerty w samym tylko czerwcu 2019, i to nie licząc tych festiwalowych!), potrzeba nam kolejnego festiwalu muzycznego?

(zdjęcie z nagłówka: Michał Dzikowski/INTERIA.PL)

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *