Moje relacje z zespołem Bring Me The Horizon ostatnio były nieco… skomplikowane. Za czasów Sempiternal kochałem się w nich niemal na zabój, zwłaszcza jak udało mi się ich usłyszeć na żywo. Do następnego That’s The Spirit podchodziłem już z dystansem, ale podobało mi się że Oli Sykes i ekipa eksperymentują, zamiast tkwić w nieco sztywnych ramach metalcore. Byłem pełen nadziei na ciekawy kierunek… a potem pojawiło się zeszłoroczne amo, czyli album który dla mnie brzmi jakby był zszywany przez Dr. Frankensteina. Nagromadzenie pomysłów, efektów dźwiękowych i inspiracji mainstreamowym popem dało efekt, jakby zespół celował w target Eski Rock niż uczestników festiwali metalowych.
Tymczasem nadeszła pandemia i wszyscy muzycy musieli swoje plany na 2020 wymyślić od nowa. Dla zespołu Olivera Sykesa była to też okazja do zamknięcia się w studiu nagraniowym i rozmyślań o kondycji współczesnego świata. Najwyraźniej doszli do wniosku, że zbliża się jego koniec i postanowili… nagrać do niego soundtrack i wydać go w formie w czterech EPek Post Human. Ta pierwsza z podtytułem Survival Horror jest jak ścieżka dźwiękowa apokalipsy, na którą patrzyłbym z uśmiechem na ustach. Bo jest tak bardzo dobra.
Fani BMTH z czasów metalcore’owych będą zachwyceni, bogitary grzeją się ostro niczym na Suicide Season i There Is A Hell…, a zajawki elektroniczne nie są tu podstawą melodii i brzmienia, a uzupełnieniem i dobrze podbijają apokaliptyczną atmosferę EPki (całość trwa ledwo pół godziny, więc przyjmuję, że to EPka, chociaż nawet Wikipedia nazywa to „recording”). Słychać to już było w singlowych Obey i Parasite Eve, a całość tylko potwierdza obrany kierunek. Już od zaczynającego Dear Diary… nie ma brania jeńców – agresywnie i hardcore’owo aż do przedostatniego kawałka, po którym mamy balladowy, ale bardzo klimatyczny finał. Chyba wreszcie zespół umiał znaleźć równowagę między korzeniami, a ostatnimi inspiracjami. Nie żeby wcześniej mi przeszkadzały, ale ich dominacja nie robiła dobrze utworom, zwłaszcza na ostatniej płycie. Jest też bardzo nośnie – Teardrops i Kinslayer aż porywają do machania głową, z czego ten pierwszy może się kojarzyć z dokonaniami Linkin Park. Na koncertach (które, mam nadzieję, będą mogły bez przeszkód odbyć się w 2021) będą zagrzewały do zabawy najmocniej.
Ale gdy się posłucha tekstów, to się pewnie odniesie wrażenie że to będzie bardziej jak zachęta do walki niż zabawy. Napisanie tego albumu podczas lockdownu wywołanego pandemią bardzo się odbiło na zawartości – niesprawiedliwe rządy polityków (Obey, Kinslayer), walka z naturą i jej niszczeniem (Parasite Eve, One Day Only The Buttterflies…) oraz depresja to główne tematy tej płyty. Zwłaszcza singlowe Teardrops jest ostrym ciosem – Oliver Sykes wręcz wykrzykujący słowa „The emptiness is heavier than you think” i pogrążający się w czarnej rozpaczy w teledysku jest tak szczery w przekazie, że aż przeszywały mnie ciarki. Dodając to wszystko do agresywnego brzmienia mamy… Jejku, sam nie wierzę, że to piszę, ale Post Human: Survival Horror naprawdę jest pozycją bez żadnych zapchajdziur i słabszych momentów!
Nie można tu nie wspomnieć o kolaboracjach, bo wszystkie są przynajmniej zaskakujące. Duet z Yungbludem – reprezentantem najnowszej fali punk-popowego rapu – udowodnił, że Oli Sykes i spółka mają talent do wyciągania hardcore’u z najmniej spodziewanych artystów. Strzałem w dziesiątkę było też zaproszenie dwóch kobiecych kapel rockowych – brytyjskiego Nova Twins i japońskiego Babymetal. Głosy wokalistek z obu zespołów są tu świetnym kontrastem do agresywnego śpiewu Stylesa. A na finał duet z samą Amy Lee z Evanescence. Jest to tak przepiękny wykon, że pytanie, dlaczego dopiero teraz doszło do takiego nagrania, samo ciśnie się na usta.
Panowie z Bring Me The Horizon odbudowali tym materiałem moje zaufanie. Jeśli faktycznie świat zmierza ku apokalipsie, tak jak śpiewa Sykes, to przynajmniej dostaniemy do tej zagłady najlepszy możliwy soundtrack. O ile następne zapowiadane części Post Human utrzymają ten poziom. Czego panom z BMTH życzę.