Paris Hilton była pierwsza!

Paris Hilton była pierwsza! post thumbnail image

Żyjemy w erze, kiedy zamiast gwiazd mamy fejmy. W czasach, kiedy nie trzeba zaistnieć jakimś talentem pisarskim/muzycznym/aktorskim/rysunkowym, żeby być sławnym. Czasami wystarczy po prostu być. Media społecznościowe i portale clickbaitowe wykreowały nam takich nic nie znaczących fejmów całe mnóstwo. Czasem te fejmy próbują podtrzymywać swoją popularność na kilkanaście różnych sposobów. Gwiazdy Instagrama zostają modelami, amatorzy z youtube próbują śpiewać na serio, gwiazdy reality-show udają aktorów.
Ale, jak to zawsze bywa w takich sprawach popkulturowych, ktoś musiał to zacząć. Ktoś musiał być wzorem dla Kardashianek, Joli Rutowicz, littlemooonster96 i sióstr Godlewskich. Ktoś musiał jako pierwszy pokazać, jak to jest dążyć do sławy za wszelką cenę, na każdy dostępny sposób. I to właśnie Paris Hilton była pierwsza!

Paris na otwarciu Silesia City Center w Katowicach, 2011. (fot. Arkadiusz Ławrywianiec/Dziennik Zachodni)

Paris Hilton na początku lat 2000 była idealnym wzorem celebryty – czyli człowieka, który się tylko pokazuje i bywa, nie robiąc przy tym nic konkretnego. Po prostu się pokazuje na imprezach i czerwonych dywanach. I wierzcie lub nie, ale to kiedyś wystarczało. Rzecz jasna, nie było mowy o wejściu na czerwony dywan prosto z ulicy. Pomogło tutaj nazwisko jej pradziadka – Conrada Hiltona, założyciela jednej z największych sieci hotelowych na świecie, Hilton Worldwide Holdings. Ogromna rodzina fortuna wystarczała do otwarciu wielu drzwi. Nawet mimo absolutnego braku jakiegokolwiek talentu.

Paris dla utrzymania statusu gwiazdy robiła co mogła. Pierwsze pokazanie się w świadomości publicznej zaistniało za sprawą… sex taśmy! Film o wymownej nazwie 1 Night in Paris z 2003 roku był dla celebrytki – planowanym lub nie – wejściem w popkulturę. Parę tygodni później zobaczyliśmy Paris w telewizyjnym reality-show The Simple Life. Z dnia na dzień, Paris Hilton było coraz więcej i więcej. Nieważne czy ktoś tego chciał czy nie. Ona chciała być wszędzie – i była. Jeszcze niejeden reality show firmowała później swoją twarzą i nazwiskiem. Takich samych celebrytów potem świat nam wykreował pełno – pamiętacie porno taśmę Kim Kardashian?

Paris w filmie „Dom woskowych ciał”.

Jej oczywiście było wciąż mało, więc zaczęła się bawić w aktorstwo. Z marnym skutkiem – ma na koncie 5 Złotych Malin, a wszystkie filmy w których zagrała były przez krytyków miażdżone. Postanowiła zatem przerzucić się na muzykę. W 2006 roku wydała album w stylu pop/R&B nazwany po prostu Paris, który dotarł do szóstego miejsca Billboardu i wylansował hita Stars Are Blind. Co do zawartości muzycznej, to niespecjalnie można było się do czegokolwiek przyczepić – większość recenzji była utrzymana w pozytywnym tonie, ale ze sporym dystansem. Za to faktyczne możliwości wokalne celebrytki do dziś owiane są tajemnicą – w ramach promocji albumu nie dała żadnego występu. Za to w 2012 roku postanowiła zostać… DJem! Zagrała kilka setów na imprezach modowych, na których krytyka i środowisko DJskie nie zostawiło suchej nitki.

Zastanawiacie się pewnie, co mnie naszło żeby wam przypomnieć to niesławne nazwisko. Pierwotnie planowałem to zrobić pod pretekstem nadchodzących urodzin Paris (17 lutego skończy 37 lat), ale przedwczoraj doszła do mnie inna informacja. Otóż pierwsza celebrytka świata postanowiła… wrócić do muzyki! Tak, jest – w walentynki premiera nowego singla Paris I Need You! 12 lat po premierze swego albumu i 3 singlach zapowiadających jego następcę (ostatni ukazał się w 2015…). Wygląda na to, że Kardashianki będą musiały oddać część sławy swojemu „pierwowzorowi”.

Tak więc, kiedy zobaczycie kolejny nagłówek z nazwiskiem snapczatera/youtubera, czy jakiejkolwiek innej osoby, która zasłynęła tym, że jest po prostu znana – to możecie za to obwiniać Paris Hilton. To ona pierwsza pokazała, jakie jest znaczenie słowa „celebryta”.